Tylko dla tych, którzy oglądneli film!
Mnie osobiście pierwsze 40 minut filmu wręcz dosłownie bolało, bo było takie oczywiste.W momencie, kiedy mamy do czynienia w filmie z intrygą to każdy próbuje ją rozgryść; jeżeli pojawia się motyw wyłudzenia pieniędzy, to od razu nasuwa się myśl o zakamuflowanym wspólniku -od razu była podejżana.To ona wybierała hotel i uporczywie powstrzymywała go od zgłoszenia całej sytuacji na policję. Po drugie, jeżeli widzowi nasuwa się uporczywie takie rozwiązanie od samego początku(w sumie najbardziej banalne) i okazuje się ono prawdziwe, to coś z filmem nie tak. Następnie widać, że pan Shine w brutalnych kontaktach męsko męskich nie przypomina Rockiego Balboe;a tu w drugiej połowie filmu mamy do czynienia z istnym zabijakom!!!Czyżby doznał swoistej metamorfozy i niczym lew walczy aby wyrównać porachunki?!Nie.Taki typ człowieka(widać jego prawość w momencie gdy uporczywie chciał dzwonić na policję i przy tej przemowie, że nie ochronił jej przed gwałtem)nie postępuje w ten sposób, to jest nielogiczne!On powinien w końcu się złamać i przyznać,poprosić kogoś o pomoc, a tu brnie do samego końca jak ostatni mściciel. Gdyby koniec był inny, nawet mniej ekscytujący, ale bardziej prawdziwy, dla mnie było by lepiej.A tak tu mamy kolejny kinowy "hit".Pozdrawiam