Niesamowite połączenie wciągającej fabuły (gordyjski węzeł miłości pomiędzy trójką bohaterów) z zapierającymi dech w piersiach zwrotami akcji (każdy w filmie), kapitalnymi od strony
technicznej scenami walki z bestią (szczególnie widowiskowe były sceny, gdy zabijała), głębokimi psychologicznie kreacjami bohaterów ("Corey dotykał mnie w piątej klasie") i naprawdę
fascynującymi dialogami ("Nie jestem inteligentny, ale lubię sport"). Cudowna również kreacja głównego antagonisty, oszalałej personifikacji wszystkich ludzkich okropieństw i przywar -
widać, że inspirował niejedną rolę Jacka Nicholsona. Ciężko mi napisać coś więcej, bo z trudem walczę z moimi dłońmi - wciąż same składają się do oklasków, a geniusz dzieła Asylum
miałem zaszczyt kontemplować wczoraj wieczorem.