Myślę, że J. Kosiński( nic nie ujmując jego talentowi) przeniósł naszego przedwojennego Nikodema Dyzmę w amerykańskie realia. Roman Wilhelmi był wspaniałym aktorem, a Dyzmę, człowieka znikąd, zagrał oskarowo. "Wystarczy być" - w polskim wydaniu, na podstawie przezabawnej i zarazem mądrej książki T. Dołęgi- Mostowicza, podoba mi się o wiele bardziej.
Ale Dyzma i Chance to dwie różne postaci. Dyzma szybko się przystosowuje, staje się tak samo cyniczny jak ludzie, którzy go otaczają.
Chauncey się nie zmienia. To raczej społeczeństwo przystosowuje się do niego.