Jak każdy aktor, w tym przypadku nawet podwójny dawca rozrywki, tak i Seth Rogen ma grono swych zagorzałych wielbicieli. Są tacy, którzy stronią od jego tanich i słabych dowcipów (dla mnie są one nieraz do przełknięcia), ale ci lubiący rubaszny i kloaczny humor, sięgając po filmy Seth’a, z góry wiedzą czego mogą się po nich spodziewać. Ważne by ubawić się po pachy i odejść sprzed ekranu z bólem szczęki i przepony. Jednak nie wszystko musi być tak zabawne, na jakie wygląda.
Najnowsze dzieło Rogera, powstałe przy współpracy z Goldbergiem i Sterlingiem, swoim tematem wywołało niemałe oburzenie w kraju, którego to… przywódcę wyśmiewa. Bo jak to możliwe, by ‘’amerykańce’’ pod nóż wzięli samego Kim Dzong Un’a, de facto tyrana ludu koreańskiego i jednego z najniebezpieczniejszych wodzów świata. Jak się okazuje, film jest istnym wrzodem na … dyktatora i jego despotycznej elity. Mówią, że coś co z góry jest zakazane, smakuje parokrotnie lepiej, tym samym ‘’Wywiad ze Słońcem Narodu’’ robi w sieci niemałą furorę i zamieszanie. Jednak trzeba sobie szczerze powiedzieć, iż powiedzenie ‘’wiele hałasu o nic’’ pasuje do tej komedii jak ulał.
Twórcy wyśmiewają nie tylko Kim’a, ale przede wszystkim siebie samych, począwszy od świata popkultury, brnąc przez służby dowodzące państwem, kończąc na mediach. Szkoda tylko, że liczący na czystą satyrę z krwi i kości, mogą być srodze rozczarowani, bo ta forma została tu raptem liźnięta.
‘’The Interview’’ to jednak w większości durnowata komedyjka, w sam raz na wieczorne ‘’odmóżdżenie’’ umysłu.
Paradoksalnie, najlepszym momentem filmu, jest jego środek, czyli pobyt głównych bohaterów na pałacach, jeszcze przed przeprowadzeniem talk show z Un’em. Jednak moment ten, nie ma (a może jednak ma) bezpośrednio niczego wspólnego z samym wywiadem. Ta część jest zarazem najdurniejsza i …najzabawniejsza. Ci, którzy widzieli film, wiedzą, że chodzi o przechwycenie pojemnika z zawartością trucizny.
‘’Wywiad….’’ trzyma dosyć długo całkiem niezły poziom (podkreślam – niezły), aż do momentu, gdy dochodzi do konfrontacji ‘’na antenie’’. Wówczas wszystko zaczyna się sypać, widać ewidentnie, że scenarzyści nie potrafią już wybrnąć z sytuacji i niszczą cały dorobek, który stworzyli do tej pory.
Finałowe sceny są już w najczystszej postaci idiotyczną parodią, bo nawet nie komedią. Fragment, gdy pocisk trafia w śmigłowiec (rewelacyjny efekt!!!), ma chyba przesłonić brak propozycji na inteligentniejsze zakończenie.
Dobrze wygląda realizacja. Poza slow morion zawartym w ostatnich minutach, sam montaż i kadrowanie stawia technicznie film na dobrym poziomie. To samo tyczy się ścieżki dźwiękowej. Tu definitywnie pojechano w wyszydzenie aktualnie zalewającej rynki świata muzycznej popkultury. Podczas napisów końcowych, mamy bardzo fajną grafikę, ale mało kogo, będzie to interesować w momencie, kiedy liczy wyłącznie na dobrą zabawę.
I ciut o aktorstwie. Rogen w swoim stylu, czyli nawet do przyjęcia. Grający Kim Dzong Un’a Randall Park również dał radę z wyśmianiem tej postaci. Lizzy Caplan (agentka Lacey) chyba bardziej nadrabia swoją nietuzinkową urodą. Otoczenie koreańskiego satrapy na pewno lepiej sobie daje radę, niż to, które panoszyło się po ekranie, przed wyjazdem producenta programu Aarona i głównego prowadzącego show Davida Skylarka do Azji.
Pozostaje James Franco. I tak prawdę mówiąc on tu gra pierwsze skrzypce. Osoba Davida może być dla wielu żałosna, irytująca, czy obcesowa, ale sam aktor na planie stworzył niesamowicie ekspresyjną postać. Owszem jest on dupkiem oraz dziwakiem, bez mała egocentrykiem, nie liczącym się z opinią innych, ale te wszystkie gesty, które potrafi przekazać Franco, udowadniają tylko, jak elastycznym jest artystą. Należą mu się za to spore brawa.
Podsumowując. ‘’Wywiad ze Słońcem Narodu’’ miał być wielką satyryczną bombą, a stał się ledwo tyciuteńką błazeńską komedyjką ocierającą się satyryczny zamysł. A szkoda, bo projekt w zalążku był przedni.
Tak, czy siak, film można zobaczyć dla tych kilku niezłych żartów, a zwłaszcza dla samego Franco.
5/10