Już od pierwszej minuty filmu zdawałam sobie sprawę, że raczej nie spotkałam się z dziełem wybitnym, aczkolwiek miałam nadzieję, że po prostu jestem negatywnie nastawiona. Jednak jak się później okazało, horror, który miał mrozić krew w żyłach... ekhem.. Mieliśmy do czynienia z paroma niezmiennymi elementami amerykańskiego kina:
-paczka przyjaciół (przeważnie mamy do czynienia z 2 parami i kimś jeszcze na dokładkę)
-impreza, na której są narkotyki, nagość, wyuzdanie, seks, przypadkowe znajomości
-pościg (w kiepskim stylu no ale)
-kostiumy wyznawców (wywołują jedynie pobłażliwy uśmiech na twarzy, a nie jak chyba tego oczekiwali twórcy strach)
-niespodziewanie ktoś dołącza do grupy, tzw. osoba z zewnątrz, która późnie zdradza
-dobry anioł zespołu, można powiedzieć lider, który na pewno przetrwa tą rzeź
-duża ilość krwi, powtarzanie schematu obrzędów satanistycznych, sylwetki samych wyznawców, zamieszanie w to wszystko kościoła [kontrast dobra i zła, pastor miał być tym, który uratuje młodych, a okazał się największym "cieniem"]
-pierwszy ginie czarny (!)
-motyw miasteczka, w którym wszyscy spiskują przeciw bohaterom
-wielki finał (masakra- a zło i tak zwycięża!!)
Może znalazłoby się coś jeszcze, ale to chyba wystarczy. Wszyscy wiedzą jak to jest z horrorami, ale tak przewidywalnego i słabego filmu doprawdy dawno nie widziałam. Jeśli ktoś chce obejrzeć coś na poziomie niech mu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby włączyć ten film bo dostanie jedynie rozczarowanie.