[ZAWIERA SPOILERY]
‘X-men: First Class’ wywarł na mnie duże wrażenie.
To niezwykła, trochę wzruszająca opowieść o dwójce jakże różnych ludzi-mutantów, których połączyła 'braterska' przyjaźń. Przyjaźń, która nie miała jednak najmniejszych szans na przetrwanie.
Gra Fassbendera i McAvoya jest niewątpliwie i bezsprzecznie jednym z atutów obrazu Vaughna. Dawno już nie spotkałam się z duetem, który byłby tak zgrany, a zarazem tak różny pod względem intelektualnym i osobowościowym. Mają różne temperamenty, motywacje i charaktery. Między Erikiem (M.Fassbender) i Charles’em (McAvoy) aż iskrzy.
Dla Erika zemsta i śmierć stały się sensem życia... To człowiek zagubiony, który wycierpiał zbyt wiele z ręki ludzi by móc im zaufać. Jest on częścią świata, w którym rządzi zło. Erik / Magneto to człowiek, dla którego 'spokój nigdy nie był jedną z opcji'. Świadomie dąży to wewnętrznego samounicestwienia. Źródło swoich nadprzyrodzonych mocy upatruje w ciągłej udręce i bólu. Alternatywa zbalansowania furii i spokoju przychodzi zbyt późno by go uratować przed samym sobą. Postać Erika jest niezwykle złożona, niebanalna, ambiwalentna. Mimo negatywnych cech budzi nasze współczucie.
Charles, z kolei, to młody humanista, naiwnie wierzący w ludzi. Wychowany w bogatej rodzinie, nigdy nie musiał walczyć o swoje. Uparcie twierdzi, iż rozumie ból i cierpienie Erika, ale czy rzeczywiście?
‘X-men: First Class’ to historia o przyjaźni, która została wystawiona na ciężką próbę... (i nie przeszła jej). Jest to także opowieść m.in. o tym do czego może doprowadzić sukcesywnie podsycana chęć zemsty. A wszystko to ‘z historią w tle’.
Doskonałe kreacje aktorskie oddają charaktery bohaterów, przekonują. Większość postaci jest niezwykle wyrazista, szkoda tylko, że bohaterowie z ekipy psychopaty-nazisty Shawa (K.Bacon) zostały odsunięte na drugi plan i brak między nimi jakich większych dialogów czy też opisu pobudek jakimi się kierowali. Niemniej jednak brawa należą się za kreacje Bestii (N.Hoult), Raven (J.Lawrence) czy chociażby Banshee (C.L.Jones).
Na uwagę zasługuje rewelacyjny wręcz scenariusz (zresztą na podstawie komiksów) i pozostające długo w pamięci dowcipne, intrygujące dialogi.
Historia została przedstawiona w sposób niezwykle sugestywny i spójny.
‘X-men: First Class’ nie jest typowym filmem ‘komiksowym’ sci-fi, pełnym przerysowanych postaci rodem z krwawych anime, czy też filmem pełnym chaotycznych ujęć.
Na słowa uznania zasługuje także brawurowa wręcz scena końcowa, rozgrywająca się na wodzie, która zwiększa tempo akcji, a zarazem uwypukla przepaść tworzącą się miedzy głównymi bohaterami.
Duży plus dla twórców za wprowadzenie całej gamy obcych języków, którymi posługiwali się bohaterowie, oraz gromkie brawa dla aktorów, którzy lepiej (Fassbender), bądź gorzej (Bacon) wyuczyli się ‘nieangielskich’ kwestii.
Nie należy zapominać o niezłej ścieżce dźwiękowej, z wyczuciem wplecionej w całą historię.
Jeden z niewielu filmów do których lubię wracać.
Jest nietypowym filmem, który łączy w sobie film akcji, sci-fi oraz elementy dramatu psychologicznego (trochę mnie chyba poniosło :) niemniej jest to zaiste nietuzinkowy film.
9.5/10