Film zrobił Gavin Hood – znany nam z „W pustyni i w puszczy”, a potem autor oscarowego „Tsotsi”. To kolejna słabiutka adaptacja komiksu. W roli głównej Hugh Jackman, podobno homo. Występuje także Liev Schreiber, którego nie lubię, bo nie uważam go za aktora.
choćbyś nie wiem ile błędów znalazł, film nie zasługuje na 0! dobra gra aktorska, niektóre efekty specjalne wciskające w fotel (nie wiem jak wy, ale ja patrzyłam na to, co się dzieje, a nie czy sznurki są czy ich nie ma), i choć może był trochę sztuczny (że się tych pazurków przyczepię), to jednak jest świetną rozrywką! ach, ta scena skoku naszego bohatera przez płot, mina staruszki i tekst: 'kochanie, myślę że w naszej stodole jest nagi mężczyzna'... nie mogłam, świetne.
jest to jeden z filmów, przy którym ostatnio bardzo miło spędziłam czas i nie żałowałam pieniędzy wydanych na bilety. więc... na pewno na 0 nie zasługuje!
ja bym mu dała... pokusiłabym się na 6 lub 7, bo jednak fabuła trochę tandetna. ale dla widoku rozpadającego się reaktora i legendy o kochanku Księżyca... było warto.
a film jest dobry, warty obejrzenia.
i tyle.