Jestem sobie Gambit, mutant hazardzista na tyle sprytny, że jako jedyny uciekł Strykerowi. Siedzę sobie w barze podchodzi do mnie obcy gość i mówi że chce rozwalić Strykera i jego przydupasa Victora. Chwila, chwila on kłamie ma nieśmiertelniki na szyi, a takie blaszki noszą tylko ci co chcą mi dokopać więc wywalam gościa przez ścianę. Chcę mu wtłuc ale facet powala mnie jednym ciosem, kiedy się podnoszę widzę, że gość robi durszlak z Victora. Może powinienem uciekać, przecież nie chcę wrócić na wyspę. Nie lepiej wezmę kija od miotły wyjdę na najbliższy budynek i zeskoczę z niego, jak walnę w ziemię to na pewno ich pokonam. Ups coś nie wyszło Victor ucieka, ale nie pozwolę temu obcemu go gonić, lepiej natłukę mu kijem. Ups facet ma wysuwane noże w rękach i właśnie rozwalił mój kijek.Znowu wyjdę sobie na budynek. Ale nie jak jaki lamus, najpierw kawałek po murze potem dopiero zeskoczę na schody. Tylko lamusy wchodzą od razu po schodach.