Zacznę od tego, że jestem nikczemnym piratem. Ściągnąłem wersję workprint i...Zamurowało mnie. Początek naprawdę jest epicki i wspaniale zrealizowany. Po kilkunastu minutach dostrzegłem jednak, że "workprint" to faktycznie workprint i postanowiłem, że nie będę zabijał tą żałosną wersją wspaniałego obrazu jakim jest X-Men. Po wyjściu z kina absolutnie nie żałuję. Powiem więcej: jeśli uważasz że workprint ci wystarczy na osąd filmu( bo przecież fabuła jest najważniejsza, a efekty specjalne to tylko zbędne fajerwerki dla mas) śmiem twierdzić, iż jesteś w błędzie. A to dlatego, ponieważ (dla mnie przynajmniej) na odbiór filmu składa się całość elementów, a także "klimat". A więc mój pierwszy apel: macie prawo się wypowiadać nt historii, ale nie możecie weryfikować przez to całego filmu.
A oto moje jakże subiektywne odczucia:
Od razu zaznaczam, także iż nie jestem "wielkim fanem" kolekcjonującym wszystkie egzemparze komiksów, chodzącym z 10 dniowym zarostem. Ot po prostu interesuję się fantastyką. Jestem za to fanem spidermana, próbującym przykleić się do ściany klejem ;) ale to już inna sprawa. Z historią X-Men'ów zaznajomiany byłem głównie za pośrednictwem gościnnych występów w "Pajęczarzu" oraz filmów.
Jak wspomniałem początek zrobił na mnie duże wrażenie, zaś poźniej jest nie gorzej. Poznajemy w efektowny sposób trudną historię (nie)zwykłego człowieka, a raczej mutanta. Nie mogąc się odnaleźć w świecie wybiera wraz z bratem służbę swojemu krajowi. Niestety sprowadza się to do uczestnictwa w wojnach, w których mogą oni wyzwolić swoją "zwierzęcą" naturę i w pewien sposób poczuć się wolnymi. Powoli jednak pogłębiają się różnice między braćmi. Victora pochłania walka, stopniowo degeneruje się, przestaje kontrolować swoją wściekłość. W końcu Logan odchodzi. Brat jednak mu tego nie daruje, podobnie jak pewien wysoki wojskowy, twórcą superjednostki do jakiej należeli. Jesteśmy świadkami genezy.
Ogólnie historia jest przede wszystkim ciekawa - zdarza się parę zwrotów akcji, choć niektóre jakby zbyt przekombinowane.
Wolverine przenosi się do Kanady, poznaje ładną pannę, z którą zamieszkuje w chacie pośród gór skalistych - innymi słowy próbuję zapomnieć o wszystkich złych rzeczach i wybiera spokojny żywot drwala (he's a lumberjack and his ok he sleeps all night and works all day). Ale oczywiście przeszłość powraca i musi zrobić z nią porządek. Przez ten czas musi walczyć ze swoimi zwierzęcymi instynktami, co zostało dobrze ukazane. Oczywiście nie twierdzę że fabuła jest głęboka niczym rów mariański, ale jak na ekranizację komiksu trzyma dość wysoki poziom.
Zdarza się także parskanie śmiechem, z dwóch powodów:
po pierwsze z drobnych "żarcików", jakże często występujących w takich typach filmów.
Po drugie, niestety, z "przekombinowania" niektórych scen. W takim momencie trzeba pamiętać o korzeniach "Genezy" (bądź skorzystać z zasady "wyłącz mózg i baw się dobrze"). Np. działanie "superjednostki" mutantów czasem było zbyt przejaskrawione. Pewien hobbit-narkoman wywoływał też lekki uśmieszek. (BTW Podczas seansu, kiedy mutant z dwoma katanami zakończył swoją sekwencję, ktoś z sali krzyknął radośnie: "łuhuu", doprowadzając publiczność do śmiechu). Ale nie to, że nie podobało mi się to. Wręcz przeciwnie sceny walki, akcji są genialne. Muszę przyznać, iż niektóre są zrobione tak jak sam bym chciał żeby wyglądały. Więc tu należy się duży plus. Tak jak za będacy niewątpliwym atutem montaż.
Nie wiem jak w komiksach, ale przedstawione tutaj narodziny rosomaka, także przypadły mi do gustu.
Gra aktorów również, Hugh Jackman wydaje się stworzony do tej roli. Bez niego postać straciła by "pazur" (żarcik). Kiedy wydaje z siebie wściekły ryk wiadomo co trzeba zrobić - spieprzać. Tylko Gambit wg mnie trochę gorzej zagrany, zbyt nijaki. Chociaż ta postać po Wolverinie wydała mi się najciekawsza, jak i jego otoczka(strzelanie kartami itd) to sądzę, że Gambit mógłby mieć więcej "łobuzerskiego stylu". Na końcu języka mam nazwisko aktora który pasowałby idealnie do tej roli. Pomożecie? :)
Podumowując: dla mnie mocna 9. Jeśli czasem masz ochotę obejrzeć dobry film ("nie ważne jaki po prostu dobry") to "Wolverine" jest nim. Warto się na niego wybrać do kina.
PS Po napisach końcowych, które trochę trwają, jest dodatkowa scena, ale moim zdaniem nie warto na nią czekać, bo jest wybitnie lakoniczna i nic nie wnosi.
PS2 Sorry za zbytnie uzewnętrznianie się, ale może to komuś pomoże w podjęciu decyzji.
PS3 Jeśli przebrnąłeś przez moje wypociny aż dotąd, to znaczy że wyemitowano właśnie ostatni odcinek "Mody na sukces".
PS4 Jeszcze nie wyszedł.