po hollywoodzku, grzecznie i bez polotu. ogląda się nieźle, ale i tak jest to zdecydowanie poniżej oczekiwań. te wszystkie wyświechtane klisze, efekciarskie wstawki i lalusie udający "twardych facetó" (największa porażka to ten metroseksualny typ który ma rzekomo wcielać się w Gambita). czy naprawdę tak trudno zrobić dobry film na podstawie komiksu i nie zakładać że jego adresatem będą dwunastolatki i ćwierćinteligenci? no ale czego wymagać od gościa który wyreżyserował "W pustyni i w puszczy"...
Gambit miał chyba z 10 minut całego filmu, podczas gdy o Wolvim robią już 4 z czego 3 spierdolili. Cóż widać, że w stanach jest taka sama ilość bydła jak u nas, wystarczy jakiś denny pastuch reżyser, a już wszystkie krowy biegną żreć trawe.