Widziałem ten film w kinie i zupełnie mi się nie podobał. Po kilkukrotnym obejrzeniu
stwierdzam jednak, że nie jest wcale taki zły, tyle tylko, że z historii Rosomaka zawartej w
komiksach Marvela można było wyciągnąć o wiele, wiele więcej. Bardzo podoba mi się
początek filmu z niezwykle widowiskową sekwencją wojenną, ukazującą losy Logana i Victora
jako żołnierzy. Taylor Kitsch jako Gambit także wywołuje niezwykle pozytywne wrażenie, tak
samo jak Liev Schreiber w roli Sabretooth'a. Zaangażowanie Dominica Monaghana, czyli
byłego Hobbita uważam jednak za nieporozumienie. Zupełnie nie pasuje on do tego filmu, i
niestety znowu obsadzono go w roli "wesołego, aczkolwiek jakże biednego karzełka", pomimo
tego, że jest to przecież karzełek obdarzony super mocami. Wygląda to tak, jakby nie mógł się
on uwolnić od niedawnego "hobbitowania" u Jacksona, na co prawdopodobnie cierpi pozostała
część aktorów, którym po premierze "Władcy Pierścieni" pozostała przyklejona na plecach
kartka z wielkim napisem "Byłem Hobbitem". W sumie - film jest "niezły", ale niestety nie
"rewelacyjny". Może za 20 lat inny reżyser zrobi to lepiej i otrzymamy coś na poziomie "The
Dark Knight" Christophera Nolana.