Z tym, że to nie jest produkcja naprawdę amatorska. Dwaj scenarzyści i jednocześnie aktorzy grający główne role to konsultanci z dyplomami MBA. To nie pomyłka, MBA, nie MFA.
Ja obejrzałem, bo jedna osoba w obsadzie wydawała mi się znajoma, ale to okazała się tylko przypadkowa zbieżność wyglądów, fryzur i nazwisk.
Ogólnie polecam wszystkim, którzy chcą zobaczyć na własne oczy jak wygląda autentyczne beztalencie. Z usłyszeniem na własne uszy będzie gorzej, bo dźwięk jest w wielu miejscach neiudolnie nagrany i aktorki na pewno nie mają dobrej dykcji. Polecam też tym, którzy mają kompleksy co do produkcji amerykańskich: ten film to bowiem przykład pracy zespołu, który nie utrzymał by się jako B-camera crew w produkcji przeciętnej reklamy piwa.
Dla fanów horrorów: dla porównania co można zrobić z niewielkim budżetem i w półamatorskich warunkach polecam zobaczyć
http://www.filmweb.pl/film/Frankenstein%27s+Army-2013-611477
Też nie mieli pieniędzy na ADR (post-synchron) to zrobili angielskie napisy pod angielskojęzyczny film. No i Frankenstein's Army na pewno zrobili artyści a nie krawaciarze.
Był (i ciągle jest, sprawdziłem) do pobrania z sieci wedle protokołu tnerrot-tib (tylko odwrotnie). Poszukaj googlownicą tytułu filmu z dodaniem NOGRP. Życzę miłego seansu domowego.
Szkoda, że nie możesz ściągać filmów. Jak się ktoś interesuje filmami niezależnymi i nie należącymi do głównego nurtu, to jest to podstawowa metoda zdobywania materiału.
Słuchałem w oryginalnym amerykańskim angielskim i obstawiam, że żadnych tłumaczeń nie będzie, bo jest to film śmieciowy. Autentyczni fani horrorów czy Stephena Kinga natychmiast rozpoznają ten film jako bezwartościowy, a "producenci" nie mają pieniędzy na opłacenie kompetentnej "produkcji". Ten film powstał tylko dlatego, że Stephen King pozwala używać swojego nazwiska w niezależnych produkcjach filmowych po opłaceniu dokładnie $1(dollar baby films) a w epoce dystrybucji cyfrowej można dokonać światowej dystrybucji za koszt równoważny kosztowi jednego posiłku w dobrej restauracji.
Może właśnie ktoś ze względu na nazwisko, albo wierni i oddani fani podejmą się jakiegoś tłumaczenia... Fajnie by było, obejrzałabym :) Ale nie natychmiast, na gwałt, po prostu kiedyś :)
"Wiernych i oddanych fanów" Stephena Kinga to ten film pewnie obrazi a nie skłoni do zrobienia napisów. To są jakieś popłuczyny po ideach S.K., możesz sprawdzić "writing credits" na IMDB."Kiedyś" może być za późno, bo swąd na temat tego filmu się powoli rozejdzie i będziej coraz trudniej nabrać na wydanie pieniędzy i stratę czasu ludzi, którzy mają wykształcone odruchy warunkowe po przeczytaniu słów "Stephen King". Na IMDB w chwili obecnej na 5 recenzji użytkowników już 2 to ostrzeżenia dające filmowi 1/10.
Mnie to ten film bardziej zainteresował od strony "jak oliwa na wierzch wypłynie" w epoce Internetu i zniszczy nazwiska "producentów" / "aktorów".