Dostałam na płycie kilka filmów, nie wiedząc o czym są. Spokojna i zrelaksowana włączyłam Mysterius Skin... Dość szybko zostałam wbita w fotel. Powiem szczerze - dla mnie film jest absolutną rewelacją. To jeden z tych, których nie zapomina się nigdy, nawet jeśli wolałoby się nie pamiętać. Jeden z tych, które poleci się innym, mimo, że samemu nie odważy się włączyć ponownie.

Świetne podejście do tematu pedofilii (ale też wątki nie mniej ważne, jak ojciec Bryana, matka Neila, sam Neil i jego "samotność w tłumie"). Rewelacyjna gra aktorska (Levit - dla mnie bez niego ten film wiele by stracił!), bardzo dobry montaż, bardzo ciekawie opowiedziana, wstrząsjąca historia. Niektórzy mówią, że "za mocny". Owszem, mocny bardzo, ale w tym kontekście to dla mnie wytłumaczalne. Chwilami chciałam wyłączyć, ale nie żałuję, że dotrwałam do końca. Dający do myślenia, niesamowity film. Bardzo dobra muzyka (ale nie umiem słuchać samego soundtracku, bo automatycznie mam przed oczami poszczególne sceny).