Czy mi się wydaje czy widziałem szczęśliwe zakończenie?Mówiąc szczerze myślałem że Porucznik zginie albo skończy w jakiejś klinice,może się powiesi albo co a tu wręcz przeciwnie.Film bardzo mnie zaskoczył.Postanowiłem go obejrzeć bo lubię Nicka a jakiś krytyk napisał ,,Herzog wyciąga Cage'a z aktorskiego dołka''.Rzeczywiście zagrał dobrze,nie rewelacyjnie ale dobrze i cieszy mnie to że nie jest to film kasowy tak jak wszystkie jego ostatnie.Ogólnie film jest świetny i polecam go każdemu u mnie 8/10 (a to bardzo dużo jak na mnie :)
Szczerze mówiąc to zawiodłem się, może za bardzo przypominał mi film A.Ferrary, chociaż reżyser twierdzi, że nie ... czym się jeszcze bardziej pogrąża. Do samego aktorstwa Cage'a nie można sie przyczepić. Było kilka zabawnych momentów. Po Herzogu spodziewałem sie czegoś dużo lepszego, nie wniósł nic nowego, poza zmianą miejsca akcji, naprawde z uczuciem lekkiego znużenia dotrwałem do końca. Film A.Ferrary był mocny , surowy, trafiał pięścią między oczy, po jego obejrzeniu sam czułem się zdeprawowany. Tu tego zabrakło wszystko wtórne, chociaż sprawnie nakręcone. Moja ocena tylko dlatego tego,że szanuje Herzoga 6/10.
Jest parę podobnych motywów, ale u Herzoga to bardziej rozbudowane, nie ma też wątku religijnego, w dodatku Eve Mendes jest no i to zakończenie... Herzog chyba nakręcił cały film z normalnym zakończeniem, ale producenci powiedzieli że musi się pozytywnie zakończyć, to ten nakręcił tak perwersyjnie prymitywne i dobitnie szczęśliwe zakończenie, na złość producentom. Myślałem, że jak wszyscy nagle zaczęli przychodzić do niego i mówić, że ten i ten wątek został szczęśliwie zakończony to jest to część jego jazdy na dragach i nie dzieje się tak w rzeczywistości. Ostra komedia się zrobiła na końcu.
A i na szczęście nie było też nagiego Cage'a machającego kutasem przed kamerą - już samo to powoduje, że film jest o wiele lepszy od tej wersji Ferrary.