Świetny klimat, który wciąga. Dzięki mrocznej oprawie i muzyce staje się tak, że trudno pozostać "poza" obrazem, w realnym świecie. Może nie jest to apogeum geniuszu kinematografii, ale o tym za chwilę, gdyż jednak mnie się naprawdę podoba. Jeśli zakwalifikować to jako horror, to tym lepiej- bije na głowę kicze typu Koszmar z ulicy W., czy już na pewno Dzieci kukurydzy (no, chociaż chyba nawet nie na miejscu jest porównywanie tegoż nawet do przygód pana K.). From Hell momentami jest przerażające- nie tyle w kwestii Rozpruwacza, co w demonstracji ciemnoty ówczesnych metod leczenia "chorób psychicznych". Cudowna jest także ciemnota ludzi-gdy tłumaczonym jest inspektorowi że to niedorzeczne aby tego dokonał człowiek wykształcony, a już na pewno nie Anglik;););).Więc winni to "na pewno" Żydzi, .... Indianie, albo ktoś z pospólstwa (oczywiście dalsza akcja wyjaśni iż nie chodzi tu o ciemnotę "inteligencji", a danie społeczeństwu rozwiązania, które zaakceptuje).Ten fragment filmu jest niezwykle trafny- analogicznie do współczesności również, w której nie brak takich prymitywów. Niekoniecznie podoba mi się odwołanie do przeżyć inspektora...ale cóż, do dekadentyzmu pasuje przeszłość, z którą trudno jest się uporać. Jednak wolę atmosferę owego dusznego, spowitego mgłą klimatu londyńskich zakamarków, a owa przeszłość po pewnym czasie prowadzi do zwierzeń i odciąga to od głównego wątku, więc ten chwyt jest zbędny zupełnie. Z pominięciem tego aspektu film nie tylko zachowuje jednak cudowny nastrój, w konwencji A.E.Poe, ale jednocześnie zgrabnie ukazuje hipokryzję wydawałoby się światłych ludzi. Inspektor na ich tle jest owym buntownikiem, któremu podcina się skrzydła. Może i znane, ale cóż z tego? Intryga z czasem robi się nie wiem czy coraz bardziej dziwna, czy niedorzeczna, lecz "niedorzeczność" to wyraz wielorakich znaczeń, więc to mi akurat nie przeszkadza. Natomiast uciążliwym jest że pod koniec rozpoczyna się wręcz film akcji.
Zakończenie, w sumie happy-endowe też jest żenujące. Ale po co obciążać psychikę widza stresem? Tylko niepotrzebnie uśmiercono głównego bohatera, gdyby nie to, takie rozwiązanie, czyli to iż Marry nie zginęła , dałoby szanse na część drugą, w konwencji filmiku dla całej rodziny w stylu "Domku na prerii". Ale zrezygnowano z tej ewentualności, tym bardziej sprawia iż niedorzeczne jest zakończenie filmu biegnącymi owieczkami? Eh, w kontekście całego obrazu budzi to tylko litość wręcz. A finał?...trochę nie fair wydaje mi się próba zaserwowania wyciskacza łez. Mimo to oceniam wysoko całość, z prostego powodu :podoba mi się ów obraz (a zwłaszcza jego kolorystyka):>>