Trochę sceptycznie podchodziłam do tej westernowej klasyki, ale po obejrzeniu nie mogę wyjść z podziwu. Fantastyczna, kultowa rola Eastwooda nadaje filmowi innego wymiaru. Zresztą już od pierwszych sekund wiedziałam, że dzieło Sergio Leone na pewno przypadnie mi do gustu. Czarni kowboje na czerwonym tle, plus enigmatyczna i skoczna muzyka Morricone, to bodaj jeden z najbardziej oryginalnych openingów w historii kina. Przyznaję, że rzadko oglądam westerny - wychodziłam z założenia, że jestem na nie zbyt romantyczna, ale myliłam się. Zresztą postać grana przez Clinta na swój sposób jest bardzo romantyczna, bo przy całej swojej bezwzględności, odwadze i sprytowi - potrafi pozostać wierna podstawowym acz najważniejszym zasadom. Świetne kino!