Choć troszkę odstaje od dwóch następnych części trylogii. Nie ma jeszcze tej lekkości, ten charakterystyczny styl Leone dopiero się kształtował. Choć sam w sobie jest to kawał dobrego kina. Eastwood świetny, elektryzuje od pierwszego pojawienia się na ekranie - cynizm i ironia w najlepszym wydaniu :) Muzyka Morricone - już tutaj widać jej ogromny wpływ na całość dzieła. No i kapitalna końcówka.