Wszystko w dziele Sergio Leone jest na swoim miejscu. Muzyka, którą skomponował legendarny, fenomenalny, a zarazem boski Ennio Morricone idealnie wpasuje się w to, co widzimy na ekranie. Clint Eastwood w westernach zdecydowanie czuje się jak ryba w wodzie, genialnie wtórował mu Gian Maria Volonte. Pojedynki na rewolwery do dzisiaj smakowicie się pochłania wzrokiem. Fabuła "Za garść dolarów" jest bardzo ciekawa i dosyć nietypowa jak na ten gatunek - biedni boją się bogatych, a bogaci o swoje życie. No i w niektórych scenach mamy namiastkę współczesnej godziny policyjnej. Nie przejmuję się też wcale tym, że to jest kopia "Straży przybocznej" japońskiego geniusza kinematografii, Akiry Kurosawy. Bo jak mawiał Quentin Tarantino w jednym z wywiadów: "Kradnę z każdego pojedynczego filmu, jaki kiedykolwiek powstał. Jeśli ludzie tego nie lubią, niech na nie nie idą i ich nie oglądają, jasne? Kradnę ze wszystkiego. Wielcy artyści kradną, nie składają hołdów." - wszystko w temacie.