Spodziewałam się czegoś lepszego, Keira mnie drażniła, jej głos nie powalał, słyszałam tylko fałszowanie, Adam ok jak na osobę, która nie jest aktorem, jedynie dzięki Ruffalo mogłam oglądać ten film, nie wiem skąd ta wysoka nota. Może gdyby piosenki wpadały w ucho byłoby lepiej, a tak jest to film o którym zapomina sie zaraz po obejrzeniu.
akurat adam levine grał najsłabiej - nie okazywał żadnych emocji, no może poza poczuciem winy, ale akurat zdrady i zerwania przetrenował we własnym życiu;D
wiesz nie słyszałam :D poza tym w innych filmach mnie nie drażniła, tak jak pisałam wcześniej film o niczym :)
No jak dla kogo. Dla mnie film jak najbardziej o czymś. O spełnionych marzeniach, szarej rzeczywistości ubarwionej spotkaniem kogoś niesamowitego i muzce grającej w sercach i towarzyszącej każdej chwili na swój sposób. Film niesamowicie ciepły, mimo wszystko spokojny, troszkę przerysowany, ale na pewno będę do niego wracać (a takich filmów jest bardzo bardzo mało).
Mam wrażenie, że ta opowieść jest bardziej dla tych, którzy mają bliski kontakt z muzyką, sami ją tworzą, przede wszystkim dla siebie. To wszystko wtedy naprawdę nabiera sensu i mimo że jest dosyć nierealne, bardzo przyjemnie jest zatopić na chwilę myśli w tej historii.
ale ja tego nie neguję, po prostu przedstawiam swoje zdanie, w tym filmie pokładałam jakieś nadzieje, że mnie urzeknie jednak tak się nie stało, przyjemny ale nic poza tym. Może gdybym sama tworzyła muzykę inaczej bym odebrała film. Przedstawiłam swoje odczucia.