Najlepsze z całego filmu były dwie panie, które wyglądały jakby trochę pomyliły filmy oraz role. Obsadzone były w roli (poważnych?) naukowców, choć wyglądały kompletnie jak gwiazdki porno (to komplement! - mam nadzieję, że się nie obrażą ;))
Najbardziej mnie raziło, że pojedyńczy koleś, młody "naukowiec" musi samodzielnie podjąć decyzję dotyczącą istnienia planety - bez żadnego wsparcia ze strony innych fizyków, jakby wszyscy wcześniej wyparowali (a wyparowali przecież wszyscy dopiero na samym końcu ;) .
Ogólnie odebrałem fabułę następująco - "Pani symbolizująca władze" zachowywała się w sposób, jakby chodziło o jakiś drobiazg, a nie zagładę świata. Główny bohater w jednym momencie zdaje sobie sprawę z zagrożenia, aby chwilę później tracić czas na szukanie rodziny - może podczas montażu komuś poprzestawiały się sceny? ;)