Tak naprawdę film można podzielić na dwie części. Pierwsza dzieje się w studio, druga na ulicach miasta. Oglądając tylko tą pierwsza mógłbym wystawić mocne 8.5. Niemal ciągłe napięcie,rosnąca ciekawość co tak naprawdę wywołało utrate 800mln. Z początku niby trochę większą wpadka giełdowa, o której wszyscy po jakimś czasie by zapomnieli, potem coraz to bardziej rosnące podejrzenia, nie wykluczajace szefa samej spółki giełdowej. Niestety wraz z wyjściem bohaterów ze studia, cały czar pryska. Po pierwsze tak naprawdę wiemy już na 99 proc kto jest sprawcą utraty pieniędzy, ba, bohaterowie nie ukrywają, że zmierzają do samego sprawcy. Całość traci swój klaustrofobiczny urok. Tak naprawdę scenariusz do końca mógł rozegrać sie w studio, chyba nikt nie miałby nic przeciwko. Kolejną rzeczą która psuła cały urok jest absurdalnosc i niedorzeczność sytuacji dziejacej się na mieście. Nie sądzę, że nawet słabo wyszkolone siły jakiegoś afrykańskiego panstwa pozwoliłyby napastnikowi z bombą isc przez centum miasta pełnego ludzi. Co smieszniejsze z samym szefem policji, celującym swoim pistoletem i ponadto "bohaterko" odmawiajacym założenia kamizelki w myśl zasady "bo nie".To powoduje, że za całość nie mogę dać więcej niż 6, lecz przypominając sobie role żony, która po jednej scenie znika do końca filmu i tak naprawdę mocno dyskusyjny powód (oczywiscie również nie błachy )napastnika do do podjęcia sie ataku na studio,jak również dosc szybki i błachy sposób wyjaśnienia utraty pieniędzy czy nagła "spowiedź" koreańskiego informatyka, który imprezujac w apartamencie z paniami lekkich obyczajów wystraszył się telefonu od nieznajomej, nic wtedy jeszcze konkretnego nie wiedzącej, ocena 6 wydaję sie sprawiedliwa.