o tym filmie coś..... będzie porażka finansowa? Kolejna porażka z Julią... i kolejna z Georgem.... czyżby zmierzch aktorów? Wierzyć się nie chce....
Jakiś czas temu czytałam o zmierzchu aktorów...dzisiaj największe wzięcie mają filmy o superbohaterach.
George'a Clooney'a publiczność już nie chcę oglądać a Julia największe sukcesy odnosiła występując w komediach romantycznych.
www.breitbart.com/big-hollywood/2016/02/08/box-office-poison-another-flop-for-mo vie-star-george-clooney
A oświećcie mnie jakie były porazki z tym duetem, bo zajmując się filmem zawodowo jakoś nie kojarzę? Coś więcej drodzy państwo?
Nie wiem, czy osoby, które nie potrafią czytać powinny zajmować się kinem zawodowo.... kto napisał, że to kolejna porażka z tym duetem? To może być olejna porażka finansowa u Julii i kolejna u Georga - no ostatnio parę zaliczyli. Czytaj ze zrozumieniem.
Klapy nie będzie - w pierwszym tygodniu zarobił 26,7 miliona, czyli praktycznie już się spłacił. Utrzyma się co najmniej 4 tygodnie i zarobi ze 25 milionów - może nie dużo ale półroczna stopa zwrotu 80% brzmi nieźle. Chciałbym zarabiać ćwierć tego na każdej swojej inwestycji.
Nie wiem, czy osoby, które nie potrafią prognozować powinny się wypowiadać w sprawach finansowych.
Te mądruś, poczytaj najpierw ile pieniędzy z kin trafia tak naprawdę do producentów, potem udzielaj pouczających komentarzy.
Szczegółowych danych nie ma - indywidualne kontrakty pomiędzy dystrybutorami a producentami. Zazwyczaj 60-65%, przy "wielkich" produkcjach mniej bo z weekendu otwarcia (najlepszego) dystrybutorzy zatrzymują przeważnie ponad połowę. Jeśli dodać wpływy od reklamodawców i przyszłe wpływy z wydania DVD i BD, to można - z wystarczającą dokładnością - przyjąć, że ~95% boxoffice trafia do producenta "średnio-budżetowego" filmu.
Znów parę mądrych słów, ale ponownie zero treści. Box office dotyczy wpływów z kin. Zatem najpierw zarabiają kiniarze, potem dystrybutorzy, a następnie dopiero producenci. To tak w ramach ścisłości.
"Jeśli dodać wpływy od reklamodawców" - chwila, czyżbyś posądzał ten film o product placement - Hahahaha..... no proszę bez takich żartów.
Ale w drugą stronę jak najbardziej, bo budżet filmu nie uwzględnia kwoty promocji, która patrząc po obsadzie mogła wynieść równowartość filmu.
Rekordzistą chyba nadal jest "Avatar" - budżet 237 mln. Promocja to ponad 450 mln. łącznie na film wydano 700 mln.
"wydania DVD i BD" no z tego to raczej kokosów nie będzie, chyba że wydadzą kolejne parędziesiąt milionów na akcję lobbingową przed znaczącym festiwalem filmowym i jakieś nagrody wpadną.
"to można - z wystarczającą dokładnością - przyjąć, że ~95% boxoffice trafia do producenta" Przyznać Ci trzeba, że poczucie humoru to ty masz :D
No cóż, należą Ci się przeprosiny. Gdybym wcześniej wiedział, że jesteś z branży i z pierwszej ręki wiesz jaka część wpływów z biletów kinowych trafia do Twojej kieszeni, to siedziałbym cicho. Niestety ja jestem laikiem i naiwnie posiłkowałem się wypocinami niedoinformowanych przedstawicieli producentów oraz analityków Box Office Mojo.
Ta banda ignorantów wspólnym głosem twierdzi między innymi:
- promocja prowadzona przez producenta stanowi drobną kwotę (najczęściej kilka zwiastunów i konferencji prasowych) i ZAWSZE wliczana jest do budżetu produkcji;
- zasadnicza promocja płacona jest przez dystrybutorów (z ich "działki") więc siłą rzeczy do budżetu nie trafia;
- jak to określasz "kiniarze" dostają swoje pieniądze z części dystrybutora, nie producenta;
- wydanie DVD i BD wymaga minimalnych nakładów promocyjnych (z budżetu dystrybutora płyty) bo płyty kierowane są głównie do osób, które albo już film w kinie widziały i chcą mieć kopię, albo osób preferujących tą formę nad kinem; w obu przypadkach wystarczy informacja o wydaniu płyty bo promocję załatwił film kilka miesięcy wcześniej;
- część wpływów z reklam wyświetlanych przed seansem trafia do producenta filmu.
Należą Ci się również gorące podziękowania bo uświadomiłeś mi prawdziwy obraz przemysłu filmowego. Zawsze żyłem w błędnym przekonaniu, że branża jest "drapieżna" i nastawiona na zysk. Teraz widzę, że równym priorytetem jest wspomaganie państwa, bo jak inaczej wyjaśnić fakt płacenia podatków od zawyżonych - w stosunku do Twoich wyliczeń - dochodów z filmów.
W dalszą dyskusję mnie nie wciągniesz.
Tak, tak czytaj więcej na pewno w końcu coś zrozumiesz.
Sarkazm niestety też Ci nie wychodzi. Zanim zaczniesz cytować mądrości zapoznaj się z kilkoma box office'ami filmów i wypowiedziami ich producentów.
Średnio w zależności od kwoty promocyjnej, aby film się zwrócił musi zarobić trzykrotność swojego budżetu.
Bo tak trudno ruszyć tępą mózgownicą by zajarzyć, że gdyby było jak piszesz "może nie dużo ale półroczna stopa zwrotu 80% brzmi nieźle" to wszyscy zaczęliby kręcić filmy. A jednak ludzie z majątkami po kilkaset milionów dalej są związani z największymi wytwórniami filmowymi.
Ale spoko myślenie czasem boli.
dzisiaj widziałem artykuł na temat tego filmu na interia.pl, więc chyba powoli zaczynają reklamę
To naturalna kolej rzeczy, do czterdziestki piękne aktorki grają głównie w filmu typu "zabili go, a i tak uciekł" albo komediach romantycznych. Dopiero później zaczynają się dramaty. Choć i wśród tych "dennych komedyjek romantycznych" trafiają się prawdziwe perełki, choćby Notting Hill. Niestety adresowany wyłącznie do Brytyjczyków, a może nawet tylko londyńczyków, bo nikt inny nie jest w stanie wyłapać wszystkich - szalenie istotnych - niuansów językowych.
Czy jest "żadną aktorką i do tego masakrycznie brzydką"?
Zapewne gdyby to przeczytała odpowiedziała by Ci cytatem ze wspomnianego Nottin Hill "I'm. Sure you have dick the size of peanuts", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "jestem pewna, że masz ptaszka jak fistaszka". Od siebie dodałbym słowami Hugh Granta (również Nottin Hill) "The person you are talking about is a real person. And I thing she probably deserves a little more consideration" (Mówisz o istniejącej osobie. Myślę, że zasługuje ona na więcej szacunku).
Jeśli jest "żadną aktorką" to, albo nie widziałeś "Erin Brockovich", "Uśmiech Mony Lizy" ani "Sierpień w hrabstwie Osage", albo powinieneś przestać komentować jakiekolwiek filmy i aktorów.
Co do "masakrycznej brzydkości". Przyznam, że nie jestem obiektywny, Julia rzuciła na mnie urok przed 28 laty swoim pierwszym uśmiechem w Mystic Pizza. Niezależnie od tego uważam, że piękno kobiety leży w jej "całokształcie", nie urodzie. Wolę 2 sekundy uśmiechu Julji Roberts od całego dnia oglądania Miss Universum.
Brawo za odpowiedź :) . Niby o gustach się nie dyskutuje ale Julia Roberts co jak co ale marną aktorką nie jest. Poza tym ma coś takiego w sobie, że ciekawie się ją ogląda, przyciąga. W Preety women była cudna.
kurde, dobre pytanie... Ostry Dyżur?? :D
Grawitacja - ale on tam grał przez chwilę, to się nie liczy;
W Chmurach - o dobry film, bardzo dobry, rewelacyjny ! :D
Idy marcowe - 12,5 miliona budżet, 75 mln dochód z kin...
Tajne przez poufne - podobnie;
Michael Clyton - 25 mln do 93 mln no i Oscar! - to się liczy;
Ocean's Eleven - 450 mln zysku - tylko że tam plejada gwiazd...
Clooney to tylko przeciętny aktor. Do takich wirtuozów gry aktorskiej jak Hanks, Oldman, Pitt, Norton, Deep, Waltz, Spacey czy nasz rodzimy Stuhr to on w ogóle nie ma startu. On bazuje jedynie na swoim atrakcyjnym wyglądzie (którego zresztą panicznie boi się zmieniać) oraz nośnych tematach jakie porusza i wychodzą z tego sezonowe średniaki o których po miesiącu nikt nie pamięta. To taki współczesny Tom Selleck - za kilkanaście lat nikt nie będzie o nim pamiętał.
Depp (przepraszam za literówkę w poprzednim poście) miał swoją arcygenialną rolę Jacka Sparrowa za którą powinien dostać oscara. Brad Pitt to dla mnie jeden z najlepszych aktorów, role takie jak Tyler Durden czy Jeffrey Goines to mistrzostwo. George Clooney takich ról nie miał, nie ma i nigdy nie będzie miał.
Pitt potrafił zagrać dwie skrajnie różne role: wampira Louisa w Wywiadzie z wampirem a już rok później Jeffrey'a Goinesa w 12 małp. Clooney cały czas wygląda i gra tak samo, jeśli w ogóle może być tu o jakiejkolwiek grze bo on po prostu cały czas jest samym sobą.
Stuhr xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
w pl nie ma ani jednego aktora ktory bylby choc w polowie tak dobry jak ci z hollywooda. nawet stuhr zawsze brzmial jakby z pamieci mowil, polacy nie umieja sie wczuwac w grane postaci
sądząc po twoim wyglądzie można domniemywać iż jesteś niedodupco.ny a czytając twoje trollowskie brednie człowiek wie, że pierwsze wrażenie było zasadne…
Film już zarobił prawie drugie tyle ile kosztowała produkcja więc wypierdalaj z internetu trollu ;*
pograj w gry.. ale of line bo będzie on line nadal wkur.wiał...
Zakładam, że to było do mnie. Po pierwsze - mnie przynajmniej widać, nie wstydzę się siebie jak co niektórzy.
po drugie - jestem fanem zarówno Julii jak i Clooneya i to, że ich filmy zarabiają ostatnio dość małe pieniądze mnie niepokoi. To bardzo dobrzy aktorzy, charakterystyczni, zawsze lubiani w USA a ostatnio nawet tam filmy z ich udziałem nie przynoszą kokosów. Jak ktoś napisał wyżej - zmierzch aktorów. I to smutne, bo wolę mało kasowy film z Julią niż kasowe malinowe cudo z K. Stewart.
Co zaś do Twojego słownictwa, którego używasz na forum - bez komentarza.