Matko przenajświętsza! Kto tłumaczył ten tytuł??!! Nie lepiej było dać tytuł taki jak ma książka? :/
uważam, że o ile da się przetłumaczyć obcojęzyczny tytuł dosłownie , tak powinno się robić i nie patrzyć co komu lepiej brzmi czy co się lepiej sprzeda !
Angielskie tytuły to często idiomy, albo wyrażenia, których nie tłumaczy się dosłownie.
'Getting there' - dostając się tam? Gdzie? Przetłumaczyć da się zawsze, a właśnie sęk w tym, żeby to dobrze
brzmiało.
to chyba niewiele wiesz o strategiach translatorskich. gdyby tłumacze nie patrzyli "co komu lepiej brzmi", to obawiam się, że teksty przez nich tłumaczone byłyby niemożliwe do przeczytania.
według mnie tytuł "zaklęci w czasie" brzmi na pewno lepiej niż "żona podróżnika w czasie" i nawet lepiej pasuje do treści książki.
No tak,przecież to pierwszy raz kiedy przetłumaczono tak dziwnie jakiś
tytuł..nowość jak nic!!!
Naprawdę wolelibyście by film nosił tytuł "Żona podróżnika w czasie"?? Może i "Zaklęci w czasie" nie jest tłumaczeniem dosłownym, ale brzmi dużo lepiej - jest tajemniczy i namiętny. A "Żona podróżnika w czasie" jest według mnie tytułem bezpłciowym i suchym. Dla mnie tłumacze tytułu w przypadku tego filmu spisali się rewelacyjnie, bo nasz tytuł jest lepszy od oryginalnego! :D
Tak samo jak ktoś podał za przykład tytuł "10 things I hate about you". "10 rzeczy, których nienawidzę w tobie". Przecież "Zakochana złośnica" jak ulał pasuje do tego filmu, a nie taki długi i beznamiętny tytuł, choć byłby przetłumaczony dosłownie :P
Dlatego nie uważam by za każdym razem należało tłumaczyć film dosłownie, bo czasem nasi pomysłowi tłumacze tworzą ciekawsze tytuły niż sami twórcy filmu ;)
zeby byla jasnosc. tytuly wszelkich wychodzacych u nas filmow w kinach tlumacza dystrybutorzy, za to nigdy nie jest odpowiedzialny tlumacz. i tytuly sa wlasnie takie zeby przyciagac uwage, czasami budza kontrowersje, czasami sa zagadkowe i tez czesto bywaja bledne ale sa to efekty zamierzone, takze nim ktos ponownie nastepnym razem bedzie chcial obrzucac blotem tlumaczy radze sie zastanowic...
Byłoby fajnie, gdyby miało taki tytuł, uprościło by to kilka działań...
Ale kto będzie chciał, dowie się, że to jest na podstawie tej książki. Np. ja. Weszłam na recenzję na filmwebie, bo chciałam wiedzieć, o czym ten film jest. Dowiedziałam się, że jest na podstawie książki, która u mnie osobiście wywołała jedynie gigantyczne ataki ziewania i już wiem, że filmu na pewno nie obejrzę. Z tego też wnioskuję, że ktoś, komu zależy na obejrzeniu ekranizacji tego "dzieła", do tego filmu bez większego trudu trafi.