PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209977}

Zaklęci w czasie

The Time Traveler's Wife
2009
7,3 64 tys. ocen
7,3 10 1 64052
6,4 8 krytyków
Zaklęci w czasie
powrót do forum filmu Zaklęci w czasie

UWAGA! SPOILERY!


No to mam podstawowe pytanie: czy ten film ma sens?
Zaznaczę na początku, że książki nie czytałem, tak więc nie mam pojęcia jak książka ma się do filmu. Proszę także zwolenników filmu żeby się za bardzo nie oburzali, po prostu liczę na rzetelną odpowiedź.

Otóż: czy Henry nie mógł uprzedzić, że podczas Sylwestra będzie postrzelony, aby pogotowie już było na miejscu w momencie jego pojawienia się (ewentualnie uniknąć postrzału)? Przecież o swojej śmierci mógłby się dowiedzieć chociażby z ostatniego spotkania na polanie. Chyba, że taki był zamiar, ale nie wiem do czego miałoby to prowadzić. Tak samo mógłby zresztą uratować swoją matkę, ostrzec ją w jakiś sposób, żeby autem wtedy nie jechała (w dzień swojej śmierci). Spotkał ją przecież w metrze. Rozumiałbym to wszystko gdyby Henry w żaden sposób nie mógł wpływać na bieg wydarzeń, ale udowodnił, że to potrafi chociażby przez wygranie w lotto.

Może już po prostu nie ogarniam świata, ale fabuła jak na mój gust kupy się nie trzyma. Film byłby bardzo ładnym wyciskaczem łez, ale jednak bezsens scenariusza odrzuca.

Na razie ode mnie film dostaje 3/10.

ocenił(a) film na 9
wxyz

Film swietny,czytałam ksiązke dosyc dawno.Czasami trudno było sie polapac ale ten film jest inny niz banalne romansidła.Bo jak wszyscy wiemy wiekszosc z nich zaczyna sie big miłoscia,potem kłotnia potem jeden biegnie za drugim i tadam.... wielka love.Film w pełni mnie zaskoczył,swietnie zostały ujete emocje,rewelacyny film.Z początku podeszłam do niego krytycznie bo jak wiadomo ten kto przeczyta ksiazke ma swoje wyobrazenie ale w tym przypadku nie załuje ze obejrzalam.Wielki pozytyw.

ocenił(a) film na 8
wxyz

film na pewno 7/10 - co do śmierci to : uważam że zaraz po skoku ma sieczkę
z mózgu i się zamotał. Z drugiej strony wystarczyło odrobinę się ruszyć i
po sprawie. Tylko trochę ten wątek z młodą żoną - jak wrył się w psychikę -
to troszeczkę podchodzi pod "pedofilstwo".
Generalnie jest to jeden z niewielu filmów - który opowiada jakąś ciekawą
historię.

ocenił(a) film na 9
Repek7

Nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy moich poprzednich (bo może już ktoś napisał podobne rozważania, co do moich), jednakże jeśli chodzi o zmienianie przeszłości... Moim zdaniem również jest to nieźle pokręcone i znalazłabym pewnie kilka argumentów, dlaczego mógłby jednak coś zrobić. Jeśli jednak nie mógł, to cóż. Myślę, że zmienianie przeszłości poprzez ostrzeżenie swojej matki w metrze albo uratowanie samego siebie nic by nie dało.
Temat podróży w czasie od wieków prowadził do wielu żywych dyskusji, podniosłych emocji, rozważań, koncepcji etc. Popatrzmy na to logicznie. Dajmy na to, że Henry uratowałby swoją matke. I co z tego? Wróciłby do swojej teraźniejszości, gdzie ona i tak by nie żyła. Egzystowałaby już w całkiem innej rzeczywistości, w innej linii czasowej, w innym wymiarze czy jakby to kolwiek nazwać.
LUB gdyby wrócił do swojej rzeczywistości wszystko by było pomieszane, bez sensu, zakłóciły się prawa czasoprzestrzeni (tak jak było w "Efekcie motyla" - chciał zmienić przeszłość, zmienił przyszłość. Mega lipa) Jednym słowem: cokolwiek by nie robił i tak by się nic nie zmieniło na lepsze (przynajmniej dla niego i w tym czasie, co by żył). Wszystko ma swoje konsekwencje. Weźcie to pod uwage.

ocenił(a) film na 9
lunatyk_5

Podoba mi się, co ktoś powyżej napisał, że ten film jest fajny przez to, że można o nim długo dyskutować po seansie, pobudza wyobraźnie etc. :)
Podsumowując mi się bardzo podobał. Może nie 10/10 ale nie było źle. Nie był wybitnym arcydziełem, ale... nie wiem jak to możliwe! Jeszcze w życiu oglądanie filmu nie zleciało mi równie szybko. Może to pod wpływem chwili, emocji. Nie wiem. Nastawiałam się raczej z rezerwą ("Aaaa piszą, że cudowny, a później okaże się klapa!"). Ale w zasadzie się nie zawiodłam. Prawie 2 h minęły mi w oka mgnieniu - dosłownie jakbym dopiero usiadła przed ekranem.
Filmy o podróżach w czasie zawsze niosą ze sobą milion niedopowiedzień, nieścisłości, przekraczania granic, nielogicznych scen. Co nie zmienia faktu, że ludzie wciąż uwielbiają tego typu filmy fantasy i science-fiction. Bo któż nie myślał, co by było gdyby mógł się przenieść w czasie? Co bym zmienił? A ponieważ nasz bohater nie mógł nic zmienić to nagle z wszystkich kierunków napływają zażalenia i rozczarowania, że 'jaki z niego kretyn, mógł zrobić to czy tamto'. Prawdziwe życie przecież również nie jest cukierkowe, czyż nie?

Wybieranie imienia Alby wprowadził mnie w konsternacje. Bo faktycznie jak to się zaczęło? Co tak naprawdę było pierwsze? To samo tyczy się spotkań dorosłego Henrego z młodą Clare. Czas kołowy. Trochę może nie do ogarnięcia, ale i tak mi się podobało. Przynajmniej mam nad czym się głowić.

Film oprócz zagmatwanych wątków podróży w czasie ukazuję także wartości miłości, przywiązania, troski, które są w stanie pokonać nawet tak wielkie przeszkody, jak niekontrolowane przemieszczanie się w czasoprzestrzeni. Ciepły film, czasem wzruszający, czasem rozweselający. Polecam.

użytkownik usunięty
Repek7

Hej
Moim zdaniem ten film jak najbardziej trzyma się kupy.
Po pierwsze co miałby powiedzieć swojej matce w tym pociągu? "Prawdę"? Poważnie sądzisz, że ona by mu uwierzyła? Poza tym tylko z pozoru 'ocalenie' jego matki wydaje się być proste. Pomijam sam fakt, że jego matka nie zaakceptowałaby jego słów, to nawet gdyby ją ostrzegł, nie ma absolutnie żadnej gwarancji, że to by ją "ocaliło" - dlaczego? Przede wszystkim ze względu na ludzką ignorancję i wyparcie (mechanizm psychiki). Jego matka po prostu odrzuciłaby tą myśl od siebie. Tym bardziej, że nie mogłaby znaleźć potwierdzenia jego słów w rzeczywistości - Henry pierwszy raz przemieścił się w czasie właśnie podczas tego wypadku, zatem wcześniej pojęcia nie miał, że jest do tego zdolny. Dodając do tego informacje z jego rozmowy z ojcem (gdzie wspomina o 'setkach prób' ocalenia jego matki), można dojść do wniosku, że istotnie nie był w stanie jej ocalić.
Co do swojej własnej śmierci - jak miał 'wezwać' pogotowie przed tym zdarzeniem? I jak miałby argumentować, że muszą przyjechać? Ponownie miałby powiedzieć "prawdę"? Wyobraź sobie tą sytuację w rzeczywistym świecie - przeszkodą w realizacji pomysłu 'wcześniejszego powiadomienia pogotowia' są LUDZIE (m.in. pracujący w pogotowiu). Poza tym, do dnia śmierci nie wiedział dokładnie kiedy to będzie. Z tego co ja widziałem, ważniejsze dla niego było w pełni wykorzystać czas, który mu pozostał z rodziną i przyjaciółmi, niźli podejmować próby, w których sukces sam nie wierzył.
No i kwestia samej rany - nic na jej temat nie wiadomo. Jak była poważna, co zostało uszkodzone w ciele Henriego, etc. Na filmie Henry umiera kilkanaście/kilkadziesiąt sekund po przemieszczeniu się w czasie po postrzale. Nawet gdyby pojawił się w samym szpitalu, w tak krótkim czasie nikt nie byłby w stanie mu pomóc.
Takie jest przynajmniej moje zdanie.

Repek7

Wy tu o smierciach tylko,a mnie zastanawia zupelnie co innego.

Kiedy on cholera poznal swoja zone? Choci mi o faktyczne poznanie, nie dzieki prznenosinom. Niby poznaje ja w bibliotece, ale wkurza mnie to ze juz wtedy ona go zna, bo wracal do niej z przyszlosci. Ale musieli sie jakos poznac zupelnie o sobie nie wiedzac ani jedno ani drugie. Wiecie , poznali sie zakochali sie w sobie zyli razem i potem on zaczal sie przenosic w czasy jej dziecinstwa. To by bylo dla mnie bardziej logiczne niz to co rpzedstawil rezyser. Bo tak to mamy takie bledne kolo w ktorym oni sie tak na prawde nigdy nie poznali. Bo gdyby on sie do niej nie przeniosl, ona by na niego nie czekala tyle lat,ale on sie do niej zaczal przenosic dopiero po spotkaniu w biliotece. Przeciez to kompletnie bez sensu jest. Mimo to jak sie zignoruje ten fakt to film jest dosc przyjemny.

perlej15

Poznał ją w bibliotece. Jeśliby analizować jego ścieżkę życiową chronologicznie to w bibliotece spotyka Claire po raz pierwszy (jest wtedy najmłodszy). Natomiast ona poznała go w dzieciństwie.

Idea podróżowania w czasie tworzy sprzeczności taki jak 'paradoks dziadka'. Między innymi dlatego niektórzy naukowcy uważają takie podróże za niemożliwe.

ocenił(a) film na 9
perlej15

Mozna to tlumaczyc tak ze jest wiele terazniejszosci, przyszlosc, przeszlosci. Przybyl do niej z innej alternatywnej terazniejszosci, ona go poznala, dorosla, a pozniej spotkala w bibliotece, tylko on jej nie znal bo w tej terazniejszosci sie do niej nie przenosil (nie znal jej).

A poczatek jak sie poznali nie jest znany, mozna sie domyslac ze w ktoryms "wymiarze" poznal ja po prostu, w zwiazku z tym ze ja juz poznal zaczal sie przenosic do niej w przeszlosc.

Repek7

Wg mnie w oprawie fantastyki kryje się realna historia. Można tu zauważyć między innymi poruszony problem małżeństw, które skazane są na przymusową rozłąkę, nieraz w ważnych dla nich momentach życia. Może to być wyjazd męża na wojnę albo bardziej przyziemnie, konieczność pracy z dala od domu. Zwykle czepiam się niedociągnięć technicznych ale w tym filmie mi nie przeszkadzają bo [patrz pierwsze zdanie].

ocenił(a) film na 5
Repek7

ja się zgadzam w 100%. Film oceniłam na 6 jako niezły, ale dla mnie wiele rzeczy sie nie zgadza i "nie trzyma się kupy"; nie ogarniam tych podróży, zwłaszcza tej ostatniej po jego śmierci...

ocenił(a) film na 9
Marina8

Przybyl z przeszlosci do przyszlosci (albo terazniejszosci jak kto woli). Juz wczesniej w filmie sie w ta strone przenosil.

ocenił(a) film na 5
royback

rozumiem że przybył do przyszłości, tzn rozumiem zamierzenie; te całe jego podróże mają sens dopóki on żyje i robi sobie wycieczki w czasie, ale jak podróżował po swojej śmierci? istnieje nieskończenie wiele równoległych światów?

ocenił(a) film na 9
Marina8

Mozna to tlumaczyc tak ze nie istnieje jeden wymiar (czy trzy np. przeszlosc, terazniejszosc, przyszloc, moga byc posrednie miedzy nimi), wiec on zyje wiele razy w roznych wymiarach. Na poczatku filmu nawet widac ze spotyka samego siebie jako dzieciaka gdy ginie jego matka. W wymiarze ktory przedstawia film on juz ginie, ale w innych zyje i podrozuje.

ocenił(a) film na 9
Repek7

Film mi się bardzo podobał. Myślę, że to jeden z fajniejszych wyciskaczy łez jakie ostatnio wyprodukowano. Jednak muszę się z toba zgodzić, co do fabuły... Mimo, że film był urzekający to faktycznie ciężko mi było trochę połapać się w tym wszystkim, ogarnąć. Też nie mogłam zrozumieć, dlaczego, skoro wiedział, że umrze, nie mógł temu zapobiec... No, ale widocznie na tym polegała koncepcja:) Przyjemnie się oglądało. :)

Btw, moim zdaniem Rachel McAdams bardzo fajnie zagrała.

ocenił(a) film na 8
_Hope

Odnośnie poznania Clare i Henry'ego - myślę, że ich znajomość została zdominowana przez jego podróże w czasie. Nie mieli okazji normalnie się poznac i sprawdzić czy pasują do siebie tylko z góry już było "ustalone", że się kochają. Ona poznała jego przybywającego z przyszłości na łące a on ją w bibliotece, kiedy ona mu niejako narzuciła to, że się znają i jest jej najlepszym przyjacielem i takie tam... Parafrazując Clare: nie mieli oboje wyboru.

A co do zapobiegania śmierci - jak już wspomnieli poprzednicy: dochodzi do paradoksu. Poza tym przypomina mi sie "Time maschine" z 2002, kiedy główny bohater też chciał uratować ukochaną ale nie mógł, bo gdy uratował ją z jednej opresji ginęła w inny sposób. Takie tam sobie fantazjowanie ale gdyby podróże w czasie były możliwe, to nie mogłoby być możliwe ratowanie go od śmierci, bo nawarstwiłoby się tyle paradoksów, że głowa mała ;)

A poza tym filmy o podrózach w czasie są zawsze problematyczne, bo podchodzimy do tematu logicznie nie wiedziec czemu... w założeniu przeciez sam pomysł podróży w czasie jest tak samo dziwny i nieznany jak UFO ;) Niby czemu podróż w czasie ma się rządzić takimi samymi prawami jak podróż pociągiem? ;P

ocenił(a) film na 9
Repek7

Wiekszosc filmow gdzie wystepuja podroze w czasie nie ma sensu, ale... i tak lubie je ogladac bo jest w nich cos takiego co przyciaga, nie mozna sie jednak w to zbytnio wglebiac, bo czar pryska :)))
Polecam ksiazke ;)

Repek7

Moja teoria:
Nie przykładał się do ratowania swojego życia bo wiedział, że to będzie bezcelowe (to tak jak było ze sterylizacją - zrobił to, a i tak żona zrobiła to z nim ale młodszym sprzed sterylizacji; tu myślę że zdał sobie sprawę z jego bezsilności - ratowanie samego siebie dałoby się w analogiczny sposób wyjaśnić). A z drugiej strony także nie chciał przygotowywać na to rodziny (coś stylu odliczania do śmierci). I w ogóle odniosłem takie wrażenie że dzięki swoim "możliwościom" był "nieśmiertelny". Wiemy tylko o kilku wędrówkach do czasów po śmierci. Nie wiemy ile tego było później. Sama żona na końcu mówiła, że czuje jego obecność jakby gdzieś zza krzaczków na nich spoglądał, czyli tak jakby był ciągle wśród nich. Umarł ten najstarszy Henry - i tylko on.

ocenił(a) film na 6
barthy_r

Nie wiem czy ktoś tu już to napisał, bo czytałam posty pobieżnie. Jednak jak widze, prawie wszyscy opierają swoje teorie na filmie, a ten moim zdaniem jest słaby, nijak się ma do książki i szczerze mówiąc trudno go skumać, jesli się książki nie zna. To tak zamiast wstepu.

dlaczego nie ostrzegł swojej matki? Odpowiedź jest prosta: nie mógł! w książce tłumaczy komuś(nie pamiętam komu), że kilka razy widział śmierć chłopca na lodowisku. Za każdym razem próbował ostrzec jego, jego matkę albo sto innych osób, ale oni go nie słyszeli. Nie mógł zmienić tego co się stało. Nie mógł ostrzec siebie samego, bo Henry nie miał żadnego wpływu na swoje życie. Cokolwiek by nie zrobił- to już się stało!

użytkownik usunięty
Repek7

eh... ytez się nad tym zastanawiałam, szczególnie z pogotowiem i z metrem, ale widać nie, szkoda, że tego nie nie pokazali widoczniej. Przecież nawet mógł zaczął drzeć się na całe gardło jak tylko znalazł się w lesie w dzień swojej śmierci, prawda? Wiedział, że umrze, a wątpię, że ojciec Clare zacząłby strzelać, gdyby go usłyszał jak tylko się tam pojawił, a ten się tylko gapi na wszystkie storny i ... upss... nie rozumiem tego. W tym momencie teza, którą przeczytałam niżej, że by zniknął nie potwierdza się, bo jakby zniknął próbując ostrzeć ludzi, żeby do niego nie strzelali to by dobrze się stało nie?
Eh... powiedziałabym, że w książce tą niemożność pokazano lepiej, ale dokładnie nie powiem, bo czytałam dawno.