Uwielbiam Binoche ale to chyba najsłabszy film jaki z nią widziałem.Jakiś taki dęty ten scenariusz,kompletnie mnie nie wciągnął .Zero dramaturgii,uśmiechu również .Nawet gra Juliette przez większośc filmu była cholernie manieryczna i wręcz mnie drażniła.Może miała grac taką idiotkę,może reżyserka tak to sobie zaplanowała ale szczerze powiem ,że byłem masakrycznie zdegustowany bo liczyłem na dużo więcej.
Chciałem dac 3/10 ale za przyzwoite zakończenie i możliwośc oglądania Juliette (nawet przy wyłączonej fonii) dałem 5/10.
Też lubię Binoche, ale w tym filmie momentami grała karykaturalnie. Szczególnie irytowało mnie jak główna bohaterka traktowała ludzi, tą panią, która była u niej gosposią, swoją sekretarkę i właściwie wszystkich napotkanych. Nie była miła bo to byli ludzie z obsługi, im nie trzeba mówć dzień dobry ani dziękuję. Raziło mnie to tym bardziej, że podobno mentalnie była wesołą dwudziestoparolatką. Niestety w scenriuszu było bardzo wiele wtop, plus to jej życie było jakieś takie...teatralne, to wybieganie z pokoi albo ucieczka od kochanka, który jej nie gonił, nie wydzwaniał. Odrealniony świat
Odrobina wysiłku: wyobraź sobie, że budzisz się o 15 lat starsza i jesteś jak tabula rasa. (No, przypomnij sobie, co robiłaś 15 lat temu i to będzie twoje WCZORAJ). Widzisz wokół siebie ludzi po raz pierwszy w życiu, facet, w którym właśnie się zakochałaś nie odzywa się do ciebie, bo jesteś jakąś suką, która go zdradza i się z nim rozwodzi. Masz dziecko, którego nie znasz. No i teraz startuj z uśmiechami. Dzień dobry, kim pani jest? Co pani robi w tym mieszkaniu? A co ja robię w tym mieszkaniu? Chwila, a czyje to życie? No to super, miłego dnia. Jaki pani ma fajny tiszert. Cool. Nic, tylko się umówić z jakimś oblechem o dwuznacznym uśmiechu.
Z 15-letnią luką w pamięci świat JEST odrealniony.
Włączyłem ten film w nadziei na "szybkie zaśnięcie", mam bowiem taką manierę, że łatwiej i szybciej zasypiam przy nudnych filmach. Rozczarowałem się. A właściwie nie, ten film mnie oczarował. Zamiast zasnąć, rozbudziłem się, bo film mnie po prostu bezkarnie wciągnął. Czekałem z dziecięcą niecierpliwością na bieg zdarzeń, na to jak Marie sobie poradzi i odnajdzie się w, jakże niecodziennej, sytuacji. Powoli odkrywamy, co działo się przez te zapomniane x lat w jej życiu, by na koniec cieszyć się z Marie jej szczęściem. Niesłychanie wciąga i wzrusza.