Trailer obiecywał przyzwoity horror. Nic górnolotnego, ale na niedzielne popołudnie zupełnie odpowiedni repertuar. Niestety, w tym filmie nie było nic.
✔️Muzyka była słaba. Dograne ścieżki dźwiękowe dla pozbycia grozy nie miały nic wspólnego z muzyką filmową.
✔️Aktorstwo było słabe. Role były plastikowe, irytujące, płytkie.
✔️Fabuła była słaba. Chciałam bić brawo, gdy główna bohaterka zorientowa się, że w klasztorze sprzedaje się dzieci. Serio. Brawo.
✔️Dialogi były słabe.
Do tego było spór brutalnych scen, w dodatku niczym nie uzasadnionych. Gdy Sara z obciętym językiem siada do śniadania MOŻEMY SIĘ DOMYŚLIĆ, ze ma w buzi ranę i sprawi jej to ból. Tak samo z „karmieniem jak ptaszka” czy zjadaniem wymiocin. Przepraszam, ale to tak słabe, ze aż przykre. Poprostu brak pomysłu.
Mogłabym wyliczać dalej absurdy w tym filmie, ale chyba nie będę już tracić więcej czasu. Film dłużył się niemiłosiernie, a zamiast trzymać w napięciu gniótł i przenosił z pośladka na pośladek w oczekiwaniu na koniec. Bo do końca liczyłam na jakiś zwrot akcji.
Mogę tylko polecić wszystkim omijanie tego dzieła szerokim łukiem. Szkoda czasu. Oceniam na 1/10 bo już mordercza opona miała dla mnie więcej sensu niż ten gniot.