świetne teksty, gra aktorska, odpowiednia muzyka. Najlepszą sceną ta w szpitalu, gdy Brusicki dowiaduje się o etapie choroby. Ale żeby nie było za pięknie... Zamachu w filmie tyle, co kot napłakał. Otwarcie dość słabe, pierwszy monolog - o co cho? Potem nadliczbowe, uporczywe rzucanie wędki powoduje, że zastanawiamy się, czy nie lepiej było samemu iść nad rzekę, zamiast siedzieć w kinie. Następnie dzieje się, choć fajerwerków nie uświadczymy. Nie wszystko też w filmie jasne, bo kim w ogóle był farmaceuta? 
W zasadzie to zabarwiony westernem film o przemijaniu twardziela i jego świata.
Hej. Z racji chyba nie tylko marketingowego wybiegu o ostatnim filmie z Bogusiem Lindą, można przyjąć, że ten film to jakby dzieło podsumowujące większość produkcji Pasikowskiego, gdzie autor nawrzucał w różnej formie autocytatów i odniesień do swojej twórczości. W jakimś wywiadzie reżyser nawet wspomniał, że robi kino dla miłośników kina i zaszywa w nim różne "smaczki". 
I tak stąd monolog Baki ze sceny otwarcia, który odczytywany tym konkretnym aktorem puszcza oczko do widza nawiązując do odgrywanego przez niego bohatera w Demonach Wojny, który był podobnie jak Bruno Strzelcem wyborowym (Baka nawet w pierwszej osobie mówi, że "byliśmy żołnierzami"). 
Z kolei scena z łowieniem ryb koresponduje z wędkowaniem z łódki w Reichu (też w slow motion). A i przy okazji oddaje charakter raczej męskiego hobby, co w filmach Pasikowskiego zawsze się przebija. 
Takich scenek "easter eggów" jest w tym filmie jeszcze sporo, jak choćby kabina ciszy (Operacja Samum), czy młotek fest półtorakilowy od wyrywana chwastów (nawiązanie do sceny otwarcia w Psach 2). 
Wspomniany farmaceuta (nie wiem dlaczego, ale wiele osób ma problem z tą postacią) to nikt inny, jak uratowany przed więzieniem przez Szymurka zwyrol, o którym ten wspomina Brunowi podczas pierwszej rozmowy w łódce. 
Cieszę się z Twojej wysokiej oceny dla filmu. Jako fan twórczości Pasika pewnie jestem nie do końca miarodajny w ocenie, natomiast uważam za krzywdzące druzgocąco negatywne recenzje tego filmu, w szczególności od zawodowych krytyków, od których wydawałoby się oczekiwać czegoś więcej niż powierzchowne obejrzenie filmu, bez odniesienienia się do osoby twórcy, jego charakteru twórczego, warsztatu i tego co dotychczas nam w kinie zaserwował. 
Bardzo Ci dziękuję za wyjaśnienie. Od projekcji minął dzień i dalej sądzę, jak wyżej. Krytyków nie rozumiem. Zachwycają się gniotami, a tu świetny film; chyba wylewają jakąś frustrację.
Mi też się film podobał i uważam za godne pożegnanie tego duetu. 
Tych nawiązań do filmów Pasikowskiego czy Lindy to zauważyłem więcej. 
W pierwszej scenie poza skojarzeniem z komisją z "Psów" pada też pytanie o "leszcza" i od razu skojarzenie z filmem Lindy "Sezon na leszcza". 
Scena jak Władeczek biegnie do pociągu przypomina biegnięcie Bogusia w "Przypadku" Kieślowskiego. 
Stosunek Władeczka z Bianką i Linda pod drzwiami to "Psy 2". 
Plucie krwią Lindy to już 3 raz u Pasika ("Reich", "Psy 3"). 
Sceny na Kremlu przypominają "Jacka Stronga", a płonąca stodoła i wcześniejsza rozmowa o dybuku to "Pokłosie". 
No i obsada świetnie znana Pasikowskiemu: Linda, Czop, Zamachowski, Woronowicz, Zieliński, Pawlak, Król... 
Jeszcze jakieś podobieństwa wystąpiły do poprzednich filmów, ale teraz nie pamiętam. 
Film jak najbardziej dobry, sporo fajnych tekstów i nawet poczucia humoru.