Niemal wszystkie filmy wyprodukowane po Wielkiej Przemianie, czyli w erze nibypandemii, mają tę samą cechę - można je wyłączyć w dowolnym momencie i więcej do nich nie wracać. Fabuła nie ma w sobie nic wciągającego, a zakończenie nikogo nie obchodzi. No i ten obowiązkowy rasizm wobec białych robi się męczący. Tylko potem wytwórnie niech nie płaczą, że nie mają dochodów, bo biali rasiści nie chcą oglądać plugastw na swój temat.