ZARŻNIĘCI ŻYWCEM Paula Andrew Williamsa mogło być całkiem dobrą produkcją. Niestety reżyser, scenarzysta i cała ekipa nie potrafili zbalansować czarnej komedii gangsterskiej z filmową bruksleką i kinem w stylu gore.
Ta produkcja ma swoje plusy, ale trudno ją uznać za w pełni udany i zbalansowany film.
Nie jest to jak chce tego dystrybutor kultowy horror komediowy na miarę MARTWEGO ZŁA 2.
To nie do końca udany pordukcyjniak z ambicjam i i niewykorzystanym potencjałem.
ZARŻNIĘCI ŻYWCEm zaczyna się jak typowa komedia gangsterska okraszona kanonadą pomyłek i bardzo czarnym humorem. Do pewnego stopnia pierwsze 20-25 minut filmu to nawet dobra zabawa. Niestety im dalej w las tym gorzej, gdyż znika lekkość dowcipu i polot z jakim początkowo realizatorzy serwują nam żarty.
Gdy Paul Andrew Williams skręca w stronę konwencjonalnego krwawego horroru z domieszką czarnej komedii zanczyna się robić przewidywalnie i głupawo.
ZARŻNIĘCI ŻYWCEM nie śmieszą jak pwoinni, ani też specjalnie nie straszą. Dowcip rozegrany jest tu na jednej nucie, a w dodatku jest dość prostacki.
W rezultacie film nie zadowala ani jako komedia kryminalna, ani jako horror z domieszką czarnego humoru.
To co jednak zasługuje na pochwały to aktorstwo. Andy Serkins gra tu bardzo dobrą i nie do końca typową dla siebie rolę. Ujmujący jest też Reese Shearsmith w roli nieboraczka i fajtłapy. Specyficznego czaru nie brakuje też Jennifer Ellison w roli ofiary porwania i córki gangstera.
Gdyby nie obsada ten film niebyłby interesujący i śmieszny nawet przez minutę.
Zobaczyć można, ale od gatunkowej klasyki ten obraz dzielą lata świetlne.