Z wszystkich dotychczasowych dziesięciu części "Rewanż Zatoichi'ego" prezentuje się jako odsłona o najcięższym i najbardziej przytłaczającym klimacie. Nie ma słodzenia (elementów komediowych jako-takich mamy mniej niż przyzwyczaiła nas seria), opowieść jest brutalna a Ichi niebywale zdeterminowany. Tym razem nasz bohater postawia odwiedzić swojego mistrza... "przecież już odwiedzał" - ktoś powie! Hehe, tak... ale teraz chodzi o nauczyciela masażu ;). Niestety Zatoichi'ego na miejscu zastaje smutna wiadomość o śmierci Hikonoichi'ego, a właściwie to o jego zabójstwie. Córka zabitego trafia do domu publicznego prowadzonego przez miejscowego szefa mafii, który trzęsie okolicą wraz z lokalnym intendentem (taka urzędnicza szycha). Dziewczyna więziona jest jako "zastaw" za rzekome długi Hikonoichi'ego. Ichi zamierza pomóc przetrzymywanej i dowiedzieć się kto stoi za śmiercią jego nauczyciela. Jak wspominałem: film ma ponury i przytłaczający klimat, co dotychczas u "Zatoichi'ego" było raczej rzadko spotykane. Historia jest dobra, a i udanych postaci też nie brakuje - np. Denroku zwany "Łasicą" i jego urocza młodziutka córka Tsuru. Do tego przez cały film przewija się, zapadający w pamięć, motyw z piosenką o małpkach. Ścieżka dźwiękowa mocno naznaczona jest brzmieniem "hiszpańskich" (!) gitar akustycznych co w połączeniu z motywem zemsty przywołuje na myśl... "Kill Billa" :D - możemy dostrzec to zwłaszcza w retrospektywnych scenach utrzymanych w czerni i bieli gdzie Sayo pochyla się nad ciałem ojca. Mam spore wrażenie, że Tarantino musiał wcześniej oglądać ten film, nie ma siły :). Cóż mogę jeszcze rzec... 8-/10 i "dodaje" do grona moich ulubionych "Zatoichich".