. bo tak naprawde to film o prawie do wolności wypowiedzi, to film o tolerancji i o jej braku. Także film o okrutnej i nieuczciwej grze - hipokryzja przykrywana maską konwenansów i dziwnych "zasad". Patrzyłem z żalem i współczuciem na to jak męczą pisarza, jak on dzięki temu nabiera - jak sam mówi, mocy i determinacji. Patrzyłem też z podziwem na jego potencjał twórczy. Faktem jest że jego pisarstwo jest niełatwe, nawet czasem jest obrzydliwe i wcale nie atrakcyjne -ale jednego mu nie mogę odmówić-(przyznaję czytałem)- że miał fantazję, kwieciście i z klasą układał zdania. Trzeba też podkreślić - świetna nietypowa bo negatywna rola M.Caine`a i bezbłedna G.Ruscha. Pani Winslet jest dobrą aktorką i ta rola nie była zła a najsłabiej wypadł tu J.Phoenix. Jako cesarz Rzymu był bardziej przekonywujący. Generalnie film pozostawia rozgoryczenie i poczucie żalu nad okrucieństwami tak podobno pieknej epoki.
re: trochę przygnębiający
Cześć Suez. Zgadzam się z Tobą, ale nie do końca. "Zatrute pióro" to nie tylko film o prawie do wolności wypowiedzi i tolerancji. To także opowieść o miażdzących skutkach hamowania uczuć.
Mówi się że emocje są językiem duszy. Gdy ich ekspresja zostaje przerwana wtedy człowiek zaczyna źle funkcjonować. Nie wiem czy zawróciłeś uwagę na jedną z - moim zdaniem - najlepszych scen w filmie - Markiz odkrywa, że pomimo odebrania piór i papieru, może pisać. Jego wyraz twarzy robi niesamowite wrażenie. De Sade jest niemal ekstatycznie szczęśliwy. Mruczy sobie pod nosem, jak kot który upolował właśnie tłustą mysz.
Ale problem niemożności wyrażania uczuć nie dotyczy tylko Markiza. Także Magdalenka i ojciec Coulmier cierpią.
Może to zbytnie uproszczenie, ale pośrednio dlatego wszystkie trzy postaci kończą tragicznie....