Zawód: Reporter

Professione: Reporter
1975
7,5 9,7 tys. ocen
7,5 10 1 9697
7,7 26 krytyków
Zawód: Reporter
powrót do forum filmu Zawód: Reporter

Film mnie nie zainteresował. Doceniam niezwykle przemyślaną konstrukcję, jednak nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.

Długie sceny nigdy mi nie przeszkadzały (nawet uważam to za zaletę) Tutaj nie było inaczej - nawet prawdę mówiąc nie zwróciłem uwagi, że są długie. Oszczędność w słowach - również mi nie przeszkadza.

Film ten spłynął po mnie jak woda, nie było tam żadnego punktu zaczepienia, który porwał by mnie i przykuł uwagę.
A i same rzeczy, które Antonioni rozważa - nie są dla mnie specjalnie nurtujące.

6/10

ocenił(a) film na 7
addam23

Ja mam w sumie podobnie, film nie porwał emocjonalnie, albowiem emocji w tym dziele było jak na lekarstwo. Ale przecież to jest styl Antonioni'ego i na to poniekąd byłem przygotowany. Fakt, Nicholson to aktor innego typu niż rola, którą dostał, nie do końca była skrojona dla niego. Niemniej sam film zasługuje na szerszą uwagę, a temat wydaje mi się nadal aktualny i godny analizy.

ocenił(a) film na 5
Thommy

Ja również na coś takiego byłem raczej przygotowany (mimo opisu, który wyglądał mi na niezwykle dla mnie interesujący).
Cóż, jak tak spoglądam na moje ulubione filmy i reżyserów, to chyba jednak bardziej do mnie trafiają te filmy bardziej celujące w serducho i te wywracające mózg na lewą stronę.

addam23

A jakie Twoim zdaniem filmy "wywracają mózg na lewą stronę"? Nie za bardzo rozumiem Wasz krytyczny
stosunek do tego filmu. Nie było punktu zaczepienia? To znaczy czego, akcji, "emocji"?

Moja ocena: 10/10

ocenił(a) film na 5
BartekBurak

Powiem tak - nie uważam, żeby były na świeci film który by na każdego działał w ten sam sposób.

Brak punktu zaczepienia - nie znalazłem w nim niczego co by mnie zaciekawiło, zaintrygowało itp

Podejrzewam, że po prostu Antonioniego styl mi nie podchodzi.

ocenił(a) film na 5
addam23

Muszę się zgodzić z założycielem tematu. Mam również identyczne odczucia. Był klimat, był nastrój ale nie było właśnie tego "punktu zaczepienia", jak to kolega określił. "Powiększenie" było rewelacyjne, tutaj czegoś zabrakło... [5/10]

ocenił(a) film na 7
BartekBurak

W tym filmie nie ma niczego, a jedynie zbiegi okoliczności.

addam23

zdecydowanie wole filmy Antonioniego gdzie mówi się mniej niż więcej, są ciekawsze i moim skromnym zdaniem lepsze

ocenił(a) film na 5
addam23

+1.

Może później więcej napiszę...

ocenił(a) film na 9
addam23

Oglądałem ten film dość dawno temu, ale odebrałem go jako ucieczkę, próbę zmienienia swojego życia. Podobny wydźwięk miało dla mnie "Pięć łatwych utworów" również z Nicholsonem.
Rozumiem że ten film może być nie dla każdego zrozumiały, ale oglądając go czułem się że to ja właśnie zostałem zrozumiany.

ocenił(a) film na 5
Dude_

Ucieczki trudno tam było raczej nie zobaczyć (choć nie twierdzę, że w pełni film zrozumiałem).
Problem w tym - ja nigdy nie czułem potrzeby ucieczki (ani nikt mi raczej nie uciekł znaczący).

ocenił(a) film na 5
addam23

Ani radykalnego zmienienia swojego życia.

addam23

Ja też nie czułem szczególnej potrzeby ucieczki. Ale można sobie to wyobrazić. Jack Nicholson jest w tym filmie wypalony od środka, on de facto jest trupem już na początku. Piszecie, że filmowi "brakuje punktu zaczepiania" - no właśnie, nie odczuwacie tej strasznej metafory? głównemu bohaterowi również "brakuje punktu zaczepienia". Atmosfera filmu, jej przebieg oddaje stan umysłu Nicholsona.. Nawet ostatnia scena, geniusz reżyserski, kamera kreśląca kształt znaku nieskończoności.

To jest moim zdaniem tak jak z filmami Tarkowskiego czy Kurosawy, "nie wywracają mózgu na lewą stronę" dopóki się ich nie zrozumie. Wystarczy coś doczytać, oglądnąć raz jeszcze i nagle zaczyna się kapować, a wtedy - olśnienie.

ocenił(a) film na 5
BartekBurak

Nie, nie odczułem.

Może i jest jak z filmami Tarkowskiego i Kurosawy, tylko z tą różnicą, ze niemal wszystkie filmy tych reżyserów bardzo mi się podobają (w przypadków Tarkowskiego nawet te, których nie rozumiałem oglądając, jak np "Zwierciadło")

ocenił(a) film na 5
BartekBurak

"Nawet ostatnia scena, geniusz reżyserski, kamera kreśląca kształt znaku nieskończoności."

Etam geniusz, po prostu udało mu się zrobić ciekawą scenę z nieciekawego scenariusza...
http://www.film.org.pl/prace/ujecia/zawod_reporter.html

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Co do tego opisu i ogólnie fascynacji ostatnią sceną - mnie to wszystko średnio rusza.
Ok, wymiatacz był z faceta, operatora i autora zdjęć. Podziwiam faceta. Tylko nijak nie wpływa to na to jak mi się oglądało ten film.
To tak jakbym dowiedział się że programiści, którzy napisali program który używam przez cały czas pracy siedzieli na rozsypanym grochu. Wow, mają silną wolę, dokonali trudnej sztuki, no ale po co to robili? Dla siebie czy dla poprawy jakości produktu?
Dla siebie.
Tak więc - nie podniosę ocenę filmu ani o pół punktu za fakt, że jakaś scena była kręcona ciągle, z akrobatycznym przełażeniem przez okna i dyndaniem na sznurkach jakiś, a nie sklejona w niezauważalny przeze mnie sposób.

No ale wszystko zależy od tego kto jaki ma system oceniania.

addam23

Moja aktualna ocena to 9/10. To 10/10 było rzeczywiście przesadzone.

Ja nie twierdzę, że film obiektywnie wbija w ziemię. Po prostu przy tym całym chłamie, "Avatarach" itd. czy innych filmach, które silą się na odkrywczość czy oryginalność jak "Incepcja" itd. to "Zawód reporter" jest kawałkiem dobrego kina. Reżyser miał swoją wizję i zrealizował ją w 100% doskonale. Z wizją ja też do końca się nie zgadzam, po prostu doceniam spójność realizacji.

Wspomniałeś o "Zwierciadle" Tarkowskiego. To rzeczywiście trudny film i też go nie rozumiem, ale jakoś dziwnie przeczuwam, że to prawdziwe dzieło sztuki. Nie rozumiem sensu - a jednocześnie nie wyczuwam chaosu. Niekoherentna koherencja ;)

ocenił(a) film na 5
BartekBurak

"Wspomniałeś o "Zwierciadle" Tarkowskiego. To rzeczywiście trudny film i też go nie rozumiem, ale jakoś dziwnie przeczuwam, że to prawdziwe dzieło sztuki. Nie rozumiem sensu - a jednocześnie nie wyczuwam chaosu. Niekoherentna koherencja ;)"

Ja się boję dochodzić do siebie dziwnym uczuciom, że to co oglądam jest dziełem sztuki mimo, że tego nie rozumiem. A co jak placebo?
W zwierciadle bardzo mi się podobały zdjęcia i praca kamery i fajnie czas spędziłem. ;)

addam23

"Ja się boję dochodzić do siebie dziwnym uczuciom, że to co oglądam jest dziełem sztuki mimo, że tego nie rozumiem. A co jak placebo?"

Po prostu ufam swojej intuicji ;) Miałem tak z Kurosawą: najpierw przeczuwałem, że to wielki reżyser. Ale właściwie dopiero po przeczytaniu książki "Góra stoi!" Grzegorza Królikiewicza z "próbą analizy filmu Sobowtór" zacząłem to rozumieć.

Ale ok, masz rację. Być może film wcale nie jest taki dobry..

ocenił(a) film na 8
BartekBurak

Ja osobiscie sugeruje bardziej poleganie na sobie i swoje intuicji, bo pamiętajcie, że podchodzac do filmów Antonioniego - skądinad rezysera uwazanego za geniusza (i ja osobiscie, po Powiększeniu, Nocy czy Zaćmieniu go za niego uważam) - spodziewamy sie arcydzieła, a jeśli go nie dostajemy, zaczynamy - czesto wbrew swoim odczuciom - doszukiwać sie elementów, ktore wskazywałyby na arcydzieło. Ale, jeśli nie mamy pewności co do tego, to czy warto wprowadzać się w 'poczucie obcowania z arcydziełem na siłe? Ja po obejrzeniu wspominanych przez mnei filmów Antonioniego wiedziałem, że są one rewelacyjne. Po Zawodzie tego nie poczułem, choć z pewościa ostatnia scena - pod kątem realizacyjnym, ale też dramaturgicznym - zrobila na mnie duże wrażenie i sprawiła, że spojrzałem przychylniej na to dzieło.

Jednak faktu to nie zmienia, że Antonioni nie do końca trafił w sedno sprawy. wyżej pisano, że "brak punktu zaczepienia" miał oddać marazm bohatera Nicholsona. Oczywiście, jest to prawda, ale czym innym jest wywołanie w widzu poczucia marazmu, poprzez takie a nie inne rozegranai fabularne, a czym innym pozostawienie chujowego niedosytu i niepewności - w zlym tych słow znaczeniu.

Film ten ma podobną fabułe i treść do Pszczelarza (jak ktoś nie widział to nie czytać bo troche o tym filmie teraz napiszę:) ) - filmu innego, zapomnianego troche mistrza, theo Angelopoulosa (którego osobiscie uwazam za absolutnego giganta kina autorskiego). Tam też nic sie nie dzieje, ale film jest - moim zdaniem - rewelacyjny. W zasadzie trudno powiedzieć dlaczego, bo i tam i tu mamy długie ujęcia, dobre kreacje "bez wyrazu" zestawione z postacią młodej kobiety, bezruch, bezsiłe i apatie, a także istotną rolę otoczenia (pustych pejzaży). W Pszczelarzu mamy genialnego Mastroianiego, tutaj też całkiem dobrego Nicholsona, w Pszczelarzu Grecje, tu Hiszpanie, jednak różnice są niewielkie.
Jednak Angelopoulosowi udało się pokonać tę cienką granicę między filmem dobrym, a arcydziełem. Antonioniemu nie do końca, za mało umieścił scen, ktore w sposób faktyczny (nawet jeśli symboliczny) przedstawiłyby nam sytuacje bohatera, jego problem, czy też brak problemu.

Czepiam się może na siłe, bo generalnie Zawód do udane kino. Ale od Antonioniego oczekuje kina na najwyzszym poziomie i nie bedę, tylko ze względu na naziwsko, na siłę doszkuiwał sie arcydzieła w tym filmie.

ocenił(a) film na 8
szczawik151

Dodam tylko, zeby nikogo nie dziwiła moja jednak wysoka ocena. Film oglądało mi się bardzo dobrzei W OGÓLE mnie nie nużył (czego nie moge powiedziec np o Czerwonej Pustynii), ponad to jest bardzo dobrze zrealizowany pod kątem technicznym. Treść filmu też nie jest błaha i banalna, choć jak na moje trochę niedopracowana, co sprawia, że mamy wrażenie lekkiego rozdmuchiwania spraw mało istotnych (moje odczucia). Bardzo podobała mi się g łówna rola kobieca Marii Schnaider, Nicholson też niczego sobie, no i ostatnia sekwencja, może bez słów żony Locke'a, które niepotrzebnie wprowadzają zamęt. Stąd ta ocena ;).