Ale trochę się zawiodłem. Oglądając ten film wciąż czekałem, aż główny bohater podbije ten kraj, rozp**** pół światka gangsterskiego, zabiją go, albo nawet nawróci się i pójdzie na księdza... A tymczasem Carlton pod koniec filmu staje się postacią chyba nawet nie drugo - a trzecioplanową i przy Tony'm i Pacie (jeśli dobrze pamiętam imiona) jest tylko płotką i miłym kumplem do pogadania przy piwie...Nie znałem wcześniej tej historii i może niezbyt dobry opis przeczytałem, ale nie zmienia to faktu, że przez większość filmu 'nakręcana' jest postać Leech'a ,choć ja osobiście nie widzę w niej nic szczególnie interesującego. Aha, i myśle też, że powinien go grać ktoś inny, bo nie zarzucając nic grze tego aktora, nie pasował mi on z wyglądu na takiego gościa. Ale to już moja osobista opinia:)
pzdr ;)