Kurcze, no arcydziełem tego nigdy nie nazwę, bo film swoje minusy ma, no ale fakt faktem, że tylko Brytyjczycy potrafią stworzyć tego typu opowieści: niezwykle brutalne, realne i z morałem. Muszę się przyznać, iż uwielbiam takie filmy, w przeszłości zachwycałem się "Gangster no.1" "Football Factory" "Business", teraz przyszedł czas na Footsoldiera. Nie ma nic lepszego, niż dać prawdziwą mocną historię, narratorem zrobić faceta z jajami i nie bać się nakleić znaczka +18. Jest to swoistego typu droga do zatracenia, bo od pierwszych minut wiadomo, że na happy end nie ma co liczyć, w sumie, historia schematyczna, ale i tak wciąga jak skurczybyk.
Tego co powstaje w Anglii po prostu nie można też porównywać z kinem Amerykańskim, "American Gangster" również mi się podobał, lecz to już zupełnie inna historia, mimo wszystko nie powinno się porównywać tych filmów, chodź jeśli bym musiał, to chyba skłaniałbym się do "Rise of the Footsoldier".