film z złotych czasów, kiedy reżyser nie romansował z Hollywood.
potężny, konsekwentny do granic, wielopoziomowy dramat psychologiczny, który pokazuje jak ogromna moc drzemie w takim kinie.
ja ten seans przypłaciłem niezłą deprechą, ale warto było, oj warto
"Film z złotych czasów, kiedy reżyser nie romansował z Hollywood" - Ja wprowadziłbym tu małą korektę: "...kiedy reżyser nie był zastraszany przez ideologów Hollywood z przeróżnych komisji i pozwalano im na swobodę ekspresji". Cała reszta pełna zgoda ! Piękny film ! Deprecha znaczy tyle, że w coraz bardziej bezdusznym świecie wciąż jeszcze jesteś istotą ludzką. Pozdrawiam !