Dwóch mężczyzn odbywa karę w zakładzie karnym w więzieniu wojskowym. Pomieszczenie, w którym odbywa się akcja przypomina ciemną piwnicę z kapiącą rurą kanalizacyjną. 
 
Jeden z więźniów wydaje się być chorym psychicznie i nigdy nie przestaje mówić. Aby rozweselić swego współwięźnia, opowiada sprośne historie z przeszłości, wykonuje kilka pompek, wymyśla kilka szalonych pomysłów, a nawet naśladuje czaplę tylko po to, aby zdenerwować swojego towarzysza. Niezdarny gaduła zostaje brutalnie pobity przez wściekłego i agresywnego kompana. Następnie wchodzi strażnik-pułkownik (na końcu okazuje się, że jest to bardzo ważna postać - wszystkie czarno-białe wstawki w filmie dotyczą tejże osoby) i nakazuje agresorowi oczyścić brudną muszlę klozetową widelcem. 
 
Jakiś czas później, po krótkiej drzemce szalony więzień opróżnia się na talerz, część kału pożera a część rozciera na brzuchu. Po tym oferuje on talerz z fekaliami agresywnemu więźniowi co powoduje u niego kolejny atak szału. 
Dwaj główni bohaterowie oraz sąsiad z drugiej celi przechodzą serię upokarzających aktów prowadzonych przez strażnika - kapitana, który zdaje się mieć silnie sadystyczną naturę. Kapitan zmusza dewianta do seksu oralnego. 
 
W tym momencie agresywny więzień popada w paranoję i w amoku bije pałką więźnia z sąsiedniej celi po czym odgryza kawałki jego szyji i spija krew z świeżej rany. Następnie dogorywającą, obficie krwawiącą ofiarę gwałci. Scena przepełniona okrucieństwem i pornografią. Podczas gwałtu ofiara zostaje rozcięta nożem, oprawca zaś wyciąga jej wnętrzności (jelita i tchawicę). Cała scena w akompaniamencie chorych dżwięków i odgłosów jest jedną z najmocniejszych jaką widziałem. Dla znawców tematu powiem tylko, że August Underground przy tym to naprawdę nic mocnego. 
 
Następuje kolejna scena - pozostał jeszcze jeden więzień. Wyrwana tchawica służy jako trąba (zielony słonik) - współwięzień zmuszony jest do grania na niej. 
 
Obłąkany agresor popełnia samobójstwo. Jak? A tego już nie zdradzę, zobaczcie sami. Zwróćcie jednak uwagę na świetną grę aktorów w tym momencie (i dodatkowo super charakteryzację oraz bardzo dobre ujęcie kamerzysty). 
I gdy wydaje się, że to już koniec - wchodzi strażnik-pułkownik. I też nie zdradzę co się stanie, bo jest to pewne zaskoczenie i kolejny szok dla widza. 
 
 
Oczywiście jest to pozycja tylko dla znawców tematu. Jednak ja nie oglądałem chyba tak mocnego kina jeszcze nigdy w życiu. 
Film ciekawy - jest to jednak ekstrema rosyjska. Dużym plusem jest doskonała gra dwóch głównych bohaterów - dobre i przemyślane dialogi, świetna mimika. Dodatkowo podoba mi się świetna jakość efektów gore (naprawdę pełen profesjonalizm), praktycznie brak cenzury (poza dwoma scenami) - zbliżenia krwawiących genitalii to tutaj norma. Bardzo realna i dość ciekawa fabuła - mamy tu pewien absurd - szalony więzień okazuję się zwykłym, nieszkodliwym czubem a niby normalny okazauje się niebezpiecznym szaleńcem. Cały zresztą film to apogeum szaleństwa, czego dowodzi ostatnia scena z pułkownikiem (której celowo nie zdradzę). Kamera się nie trzęsie i nie ucieka, światło nie gaśnie i nie mruga, wszystko mamy podane na talerzu (dosłownie wszystko he,he). 
Dużo by tu pisać - dla mnie arcydzieło i filmu na pewno nigdy nie zapomnę. 10/10 
 
Aaa, i jeszcze jedno - na filmwebie podany jest błędnie zły czas trwania filmu - film trwa tak naprawdę 87 minut. 
 
Gorąco polecam. 
 
A co do filmu - z odchodami nie ręczę za Twój żołądek ale dalej raczej będziesz zachwycony, chociaż...
...nie jest tajemnicą w jakim kinie gustujemy ;) 
myślę że może być ciekawie, jednak fekalia już wrażenia na mnie nie robią.... 
ale ciężkie gore zawsze chętnie zobaczę ;)
Początek bardzo dobry, brak zbyt rozbudowanego wstępu, od razu następuje właściwe zawiązanie akcji. Później słabiej - długo nie dzieje się nic szczególnego, dopiero chyba około 40. minuty g..no wchodzi na pierwszy plan. Od czasu przyjścia pułkownika i wyprowadzenia więźniów to już czyste gore i dewiacje praktycznie pozbawione fabuły, co mi się nie podobało - liczyłem na więcej dialogów i może jakieś zwroty akcji. Efekty gore rzeczywiście bardzo dobre ale przeszkadzała mi marna jakość obrazu przez co sceny były niewyraźne a sam film wydawał się mniej wstrząsający. Masz rację z tą doskonałą grą aktorską, już w pierwszej części filmu zwróciłem na to uwagę, tym bardziej że aktorzy mieli trudne role. Wahałem się pomiędzy oceną 6 a 7, przyznałem wyższą bo film rzeczywiście jest mocny i pozostawia wrażenie.
Ale chyba nie posiadałeś napisów; stąd Twoje znudzenie w pierwszych czterdziestu minutach. 
Pozdrawiam
Oglądałem film z angielskimi napisami i rozumiałem dyskusję więźniów. Nie napisałem że się nudziłem przez pierwszą część filmu, oni jednak wtedy tylko rozmawiali (a właściwie to jeden mówił, a drugi co chwila się wk..wiał :)) i choć ta wymiana zdań dwóch uwięzionych i zdanych na swoje towarzystwo ludzi nawet mnie wciągnęła, to jednak w tym czasie oczekiwałem już czegoś mocniejszego, stąd lekkie rozczarowanie.
Najbardziej w tym filmie zaskoczyła mnie przekonująca, chodź nieco teatralna gra aktorska. Czwórka aktorów zdołała udźwignąć film i świetnie zagrać obłęd, sądzę że wiele dialogów i zachować było improwizowanych, co tworzy końcowy chaotyczny efekt. W tym filmie nie wiadomo prawie nic, gdzie bohaterowie przebywają, dlaczego, czy to w ogóle jest znana nam rzeczywistość, dlatego pokusiłbym się o stwierdzenie że lekko ociera się o surrealizm. Z pewnością nie jest to kino rozrywkowe, raczej eksperymentalne z pogranicza pokręconego performance.
Obejrzałem ponownie i widzę, że trochę namieszałeś. Nie było żadnego więźnia z sąsiedniej celi; w filmie są tylko cztery postacie: dwóch głównych bohaterów, sadystyczny kapitan i pułkownik. Agresywny więzień w amoku zabija właśnie kapitana. 
"Mamy tu pewien absurd" - myślę, że nie chodziło tyle o kontrast dwóch głównych bohaterów, ile o pokazanie, że każdy, nawet z pozoru normalny człowiek staje się obłąkanym szaleńcem w rosyjskiej armii. Więzienie pokazane w filmie jest alegorią sytuacji panującej w armii, przynajmniej podczas wojny z Czeczenią. Nie wiem, czy nie miało to dotyczyć całej Rosji, pani reżyser jednak wyraźnie koncentruje się właśnie na sytuacji w wojsku. Agresywny więzień tuż przed wpadnięciem w amok mówi że jest bardziej normalny niż wszyscy j.bani normalni ludzie, czy jakoś tak, przy czym widać, że sam właśnie zaprzecza swojej normalności. 
Końcowa scena z pułkownikiem której nie zdradziłeś - ja zrozumiałem ją w ten sposób, że pułkownik po popełnieniu samobójstwa, już na innym świecie wykrzykuje to, o czym mówił tuż przed śmiercią, akcentując swój stopień wojskowy. Wydaje mi się, że to jedyna w miarę pozytywna postać w filmie; wyraża on dobitnie (czarno - białe wstawki) swoje niepochlebne zdanie na temat armii, zapewne chciałby zmienić ją na korzyść i uważa, że jako pułkownik na to zasługuje. Nie może jednak nic zrobić, co doprowadza go do szaleństwa - jak zresztą każdego. 
Zwróciłem też uwagę na piosenkę. Nie chcę tu doszukiwać się nie wiadomo czego, ale może tytułowy zielony słoń to każdy człowiek wcielony do rosyjskiej armii, który jest nieszczęśliwy, bo musi "żyć w klatce i grać na trąbce". Scena z tchawicą o której piszesz być może na to wskazuje, poza tym w samej końcówce grubas śpiewa: "jestem zielony słoń, [coś tam, coś tam]".
Cóż, zmuszasz mnie do ponownego obejrzenia filmu. Może masz rację, może nie - muszę jeszcze raz łyknąć słonika.
Niewielka poprawka: "pułkownik" widocznie nie jest pułkownikiem, co najwyżej porucznikiem. W końcówce półświadomie wyraża swoje marzenia o byciu pułkownikiem, na co szczególnie wskazują jego wykrzyki "Zostanę pułkownikiem! Jestem pułkownikiem! Zostanę pułkownikiem! Jestem pułkownikiem!.." i jego wytłumaczenie grubemu odnośnie niewłaściwych naramienników.
Też widziałem wersję 87 minutową, w dodatku w okropnej jakości. Z tego co wyczytałem w internecie oryginalna wersja trwa jednak te 140 minut. Nie dziwi mnie to zresztą, bo cięcia są widoczne gołym okiem, a tuż po pojawieniu się pułkownika ten film przypomina jeden wielki chaos. Początek obfituje w bardzo długie sceny, a na końcu są one króciutkie, więc to nawet możliwe że 50 minut materiału zniknęło.