Wytrwanie do końca było męką a nie należę do osób które się szybko nudzą. Mogło to być za sprawą początku, bo już się źle nastawiłam, ale powiedzmy sobie szczerze - kto by wytrzymał z taką jęczącą, zazdrosną o byle co babą?! Wszystko jej się nie podoba, ma do niego pretensje ale nie raczy mu wyjaśnić o co chodzi, on robi wszystko żeby jakoś ją ugłaskać a tej nie pasuje że się nie przyznaje ale też że się przyznaje i weź tu takiej dogódź. Wytrzymanie z taką kobietą te 4 lata uważam za sukces bo ja bym nie dała rady na jego miejscu. Jestem kobietą i nie mam jakiegoś ogromnego doświadczenia w długotrwałych związkach, ale jeśli wszystkie tak wyglądają to ja podziękuję. Dalej było jeszcze gorzej, typowe pitu pitu o niczym. Sama Keira nie podołała zadaniu, ta rola nie była wymagająca a i tak ją przerosła. Dopiero teraz zauważyłam jak sztywnie się zachowuje. Film miał szanse na to aby pochwalić się muzyką bo tworzył ja sam Clint Mansell, ale nawet tu nie wyszło bo muzyka zniknęła gdzieś w tym filmie, mogłam się nią nacieszyć dopiero pod sam koniec. Szkoda, bo nie spodziewałam się że będzie aż tak źle.
Do oglądniecie zachęciła mnie wysoka średnia. Po 1/2h oglądałem czując zmęczenie, a potem już tylko rozważałem - po co się męce i tracę czas. Dobrnąłem do końca, zmęczony obrazem. Film ciągnie się i ciągnie, Jeden z bohaterów o zbolałym wciąż wyrazie twarzy, drugi początkowo z przylepionym błogim uśmiechem, a potem wyrazem cierpienia. Dialogi na poziomie 14-latków. Muzyka , choć dobra, w zestawieniu z tym co na ekranie, dodatkowo wydłużała kolejne sceny. Stop - słaby film, nie podobał mi się zupełnie.