Morderstwo jest stopniowane (wyrok sądu) tak samo jak miłość. Zatem, czy nie można stopniować zdrady?
sam sobie odpowiedziales w swoim poscie (wyrok sadu), myslisz w sposob formalny, a to juz oznacza ze myslisz nielogicznie. jesli sad orzeknie ze ktos jest niewinny oznacza ze jest on rzecvzyeiscie niewinny? jest wtedy niewinny tlyko prawnie, w rzeczywisyosci wcale nie musi taki byc, choc moze. morderstwo jak sam widzisz rowniez jest stopniowane w sądzie, ale w swiecie normalnie myslacych logicznie ludzi nie, z prostej przyczyny - nie ma morderstw rownych i rowniejszych, podobnie zdrad, takie teorie tworza ludzie tylko z pobudek egoistycznych - by sobie pozwolic na co nieco, lub by siebie usprawiedliwiac, nie jestesmy dziecmi, wstyd.
Jakkolwiek trywialnie to zabrzmi, sądzę, że Joanna zdradziła (jeśli już oscylujemy wokół tego terminu)... sercem, podczas gdy jej mąż zdradził... Hm, narządem o mniej skomplikowanej złożoności, nazwijmy to tak. Jedną z wielu rzeczy, za które uwielbiam ten film, jest kontrastowość przedstawienia tych dwóch "wersji".
Joanna i Alex to czułość, wrażliwość, sentyment i melancholia, coś jest w nich takiego, że człowiek im kibicuje, z początku nieświadomie, a następnie z pełną odpowiedzialnością pragnąc, by...
... By zrobili to, na co pozwolili sobie Michael i Laura. Tyle, że ich się potępia, bo ona najzwyczajniej w świecie, z pełną premedytacją go uwodziła, a on, mimo, iż z początku się opierał, w końcu udowodnił, że to nie jego ideały i wartości stoją na pierwszym miejscu, a jedynie nieudolnie tłumione pragnienie wzniecane przez towarzyszkę.
Joanna była w stanie oprzeć się pokusie, mimo, iż miała ona wymiar dużo głębszy, niż tylko czysto fizyczny, jak to było w przypadku Michaela.
Moim zdaniem nie można porównywać tych dwóch zdrad, bo o ile jedną z nich można nazwać zdradą, wraz z całym ekwipunkiem negatywnego nacechowania, jakie za sobą niesie ten termin, o tyle druga była czymś... pięknym, wrażliwym i mistycznym.
Na tym właśnie polega fenomen tego filmu. Nawet, jeśli osobiste odczucia widza są zupełnie inne w rzeczywistości, w odniesieniu do tej produkcji pewne sprawy jest w stanie aprobować, inne potępiać.
Zgadzam się z powyższym postem. Ponadto, zdrada jest czynem/terminem subiektywnym. Niektórzy określają zdradą czyn fizyczny, inni samo myślenie w "ten" sposób o kimś innym, niż partner. Jeżeli brać pod uwagę obie definicje, i Joanna i Michael dopuścili się zdrady, jednak mimo to należy je rozpatrywać osobno, nie wrzucać do jednego worka.
adasiowaaa, nie sądzę by, w świetle tego co piszesz, Joanna naprawdę oparła się pokusie i trochę nie rozumiem Twojego zachwytu nad sytuacją, w której jako mężatka nigdy nie powinna była się znaleźć. I bynajmniej nie chodzi mi tutaj o spędzenie wieczoru z byłym chłopakiem, bo to samo w sobie nie musi koniecznie prowadzić do katastrofy. Problem ze zdradą polega na tym, że to nie nasz partner ani żadne techniczno-fizyczne szczegóły decydują o tym, gdzie ona się dla nas zaczyna - my to robimy. Joanna czuła pociąg fizyczny do Alexa, to prawda. Ale jeszcze mocniej czuła się z nim związana emocjonalnie. Tak jak piszesz, w ich relacji była czułość, wrażliwość, sentyment i melancholia - i to właśnie tego pragnęła bohaterka. I temu uległa. Zgodzę się więc w tej kwestii z Bogdanem77 - zdrada Joanny zaczęła się w momencie, gdy okłamała męża w sprawie tego z kim spędziła dzień, bo już wówczas musiała czuć się wobec niego nie w porządku. Już wtedy czuła, że przekracza granicę, którą sama sobie wyznaczyła. Podobnie Michael. Okłamał Joannę w chwili, gdy - obiektywnie oceniając sytuację - nie robił jeszcze nic złego, wychodził na drinka z koleżanką z pracy. Jego błąd polegał na tym, że już siedząc w barze z Laurą zdawał sobie sprawę ze swojej moralnej słabości, a mimo to pozwolił sytuacji rozwijać się w ryzykowny sposób, naiwnie wierząc, że będzie w stanie wycofać się w odpowiednim momencie. Wobec powyższego, żadne z bohaterów nie zdołało oprzeć się pokusie, która, jak piszesz, dla każdego z nich była nieco inna. Obydwoje więc niewątpliwie zdradzili zaufanie swych partnerów i niestety trzeba nazwać rzeczy po imieniu.
Nie zachwycam się sytuacją samą w sobie, tylko sposobem, w jaki była - od porannego spotkania do porannego pożegnania - przedstawiana. Zachwyt ten wywołują u mnie portrety psychologiczne tych dwóch postaci, czyli Alexa i Jo, to, co reprezentują sobą w swoim towarzystwie, czym byli dla siebie kiedyś, czym mogliby być, a czym ciągle być nie potrafią przestać. Ale nie o bohaterach teraz mowa, wróćmy więc do tematu. Mówimy o zdradzie, zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, a mimo to mamy do czynienia z jej wymiarem fizycznym i mentalnym. Skoro chcemy je porównać, możemy zrobić to tylko na pułapie fizyczności, bo na ten drugi pułap Michael, bynajmniej, się nie wzniósł. W zdradzie Michaela nie ma nic poza wspomnianą wcześniej fizycznością, zatem, jeśli już patrzeć na nich przez pryzmat osób będących w związku małżeńskim, powinno mu być łatwiej opanować popęd czysto seksualny. Nie udało mu się i zdradził, zatem był słaby, tak, jak jego miłość i lojalność. Joanna była kuszona nie tylko przez Alexa, ale także przez samą siebie, przez uczucie, które wciąż do niego żywiła i przez wspomnienia z nim związane, więc o wiele trudniej było jej zwalczyć tę pokusę. Jeśli porównywać te zdrady w kwestii seksualnej, ma nad nim przewagę, bo nie uległa w pełni cielesnemu pożądaniu. W tej kwestii jest od niego silniejsza, choć przecież, biorąc pod uwagę okoliczności, musiała stawić czoła znacznie większemu pragnieniu. Zauważ, że zarówno Jo jak i Michael rozmawiając ze swoimi towarzyszami (mowa o Alexie i Laurze), poruszają temat wierności i zdrady. Jo przyznaje, że nie jest w stanie, nawet przebywając z Alexem, zapomnieć o składanych przyrzeczeniach i moralności dotyczącej fizycznych kontaktów, czemu dowodzi także jej oparcie się pieszczotom Alexa. Z kolei Michael jedynie biernie podkreśla, że ma żonę, jednak jest na tyle - skoro mowa o nazywaniu rzeczy po imieniu - słaby, że ulega Laurze. Fenomen tego filmu polega, moim niezmiennym zdaniem, właśnie na tym, że nic nie jest tutaj tylko czarne lub tylko białe.
Rozumiem Twój punkt widzenia i zgadzam się z tym, co napisałeś na końcu - im bardziej staramy się zgłębić motywy bohaterów, im usilniej pragniemy przypiąć im odpowiednią etykietkę, tym mniej pewni jesteśmy czy jest ona całkiem sprawiedliwa. Dla mnie namiętne pocałunki z kimś innym to po prostu zdrada - i nie ma tu żadnych okoliczności łagodzących. Jednak sytuacja filmowego małżeństwa, jak piszesz, nie jest czarno-biała. Oszukiwali się wzajemnie, obydwoje ponoszę więc odpowiedzialność, że posunęli się za daleko i, najwyraźniej, obydwoje są przerażeni tym, do czego to doprowadziło. Różnica jest taka, że Michael zdradził z powierzchownych, fizycznych powodów, więc teraz zapewne przyjmie postawę typowego dobrego męża w takiej sytuacji i będzie zabierał Jo na spacery, lunche i romantyczne kolacje, chcąc uciec przed wyrzutami sumienia. Jo natomiast wywróciła swoje emocjonalne życie do góry nogami. Odsunęła się od męża na tyle daleko, że już raczej nie uda jej się wrócić i, tak jak w ostatniej scenie, już nigdy z entuzjazmem nie odpowie Michaelowi, że go kocha. Smutne i jakże prawdziwe, jeśli od tej pory będą żyć nie razem, a tylko obok siebie. Wszak przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność. Mimo różnic w kwestii nazewnictwa, na pewno zgadzamy się co do jednej rzeczy: film jest świetnym studium przypadku, a jego otwarte zakończenie pozostawia miejsce do owocnej dyskusji jak nasza. Pozdrawiam :)
Uważam, że Joannna nie zdradziła, bo wygrała walkę ze sobą. Mimo, że Alex ja pociagał fizycznie i wiązała z nim prawdziwe uczucia, po prostu pozostała wierna mężowi. Natomiast Michael, mając mniej przeszkód do pokonania, (tylko fizyczność) zachował się podle, jesli ktoś woli - uległ. Owszem, oboje balansowali na granicy zdrady, ale tylko Michael ją przekroczył.
Donikka, tak jak napisałam w powyższym poście - zdrada to kwestia bardziej intencji niż samego fizycznego aktu. Jeśli mając partnera, wychodzisz z innym na kolację, z samego założenia nie ma w tym nic złego. Ale w sytuacji, gdy zatajasz przed partnerem prawdę o pozornie niewinnym zdarzeniu, coś musi być na rzeczy i widać Twoje zamiary nie są do końca uczciwe. Sumienie naprawdę rzadko się myli i jeśli czujesz, że jesteś nie w porządku, zazwyczaj taka jest prawda. Widać to w końcowej scenie w poczuciu winy i przerażeniu na twarzy Joanny. Paradoksalnie, jej zdrada była może nawet większa niż Michaela, bo - w przeciwieństwie do jego aktu zaspokojenia zwierzęcego popędu - jej nielojalność była podszyta uczuciami i gotowością do przekreślenia związku nie w formie przykrych konsekwencji, ale w postaci świadomej decyzji o byciu z kimś innym.
Myślę, że argumentacja, ża jej zdrada mogła być większa, bo była podszyta uczuciami jest mylna. Nie mamy wpływu na swoje uczucia i dlatego, jesli by nawet zdradziła ( według mnie tego nie zrobiła) jej wina byłaby mniejsza, bo nie kierowałaby się swoim popedem, ktory kazdy czlowiek powinien umiec opanować, tylko sercem, z ktorym trudno dyskutować. Co do gotowości do przekreslenia zwiazku, lepiej jest zrobić to przez świadomą decyzję, niż chwilę zapomnienia. Ona jednak zdecydowała, że to co jest między nią, a mężem jest wazniejsze, czyli nie byla gotowa, tego przekreslić, tylko walczyć o to, ze swoimi słabościami.
hm.. trudny orzech.. chyba wszyscy wypowiadający się tu maja trochę racji, bo choć film wg.mnie średni, to dość życiowy, no i coś w nim było, już samo to ze prowokuje do jakiejś dyskusji, oceny i zastanawiania jak powinni postąpić głowni bohaterowie, lub co my byśmy zrobili na ich miejscu.
Według mnie zdradzili oboje, i to jest dość jasne, choć nie czarno-białe, ale .. pomyślałam tez przez chwile o osobie zdradzonej, w czyjej skórze 'lepiej' być, i jaka zdrada boli bardziej..? oczywiście, ze nikt nie chce być zdradzony przez nikogo, ale jeśli już coś takiego by się wydarzyło, to chyba lepiej przez ''niego'' - niewiele znaczący, jednorazowy seks z ogromnymi wyrzutami sumienia po.. niż przez 'nią' - dawna (a może i równoległa? miłość), wieloletnia i bliska relacja, skrzętnie ukrywana i pilnowana, by się z nią nie zdradzić nawet w chwilach totalnego wyluzowania i zapomnienia - wtedy nie wiadomo z kim i po co tak naprawdę się jest, i gdzie jest sens w takim razie..?? myślę ze 2 opcja dużo większy fałsz
btw- Eva Mendes mimo ze świetnie się nadaje do ról uwodzicielek, to akurat w tej była 'charakterologicznie' dość podła
Zdradziła na bank. Przyjaciele całują się w policzek, a nie w usta, a tu mieliśmy wyjątkowo namiętne pocałunki w windzie. Tak wymieniają płyny tylko kochankowie ;-) A ponadto, ludzie błędnie zakładają, że zdrada zaczyna się dopiero w łóżku, jakby penis miał być jej miarą i wyznacznikiem. Joanna zdradziła swego męża znacznie wcześniej, kiedy uległa urokowi swej dawnej miłości i zachowywała się, jak ktoś, kto na pierwszej randce zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Gdyby tego nie chciała, to w każdej chwili mogła przerwać spotkanie i po prostu się pożegnać, lecz tego nie zrobiła. Czuła się świetnie w obecności Alexa i nie miała zamiaru pozbawiać się przyjemności uwodzenia i bycia uwodzoną. Za to, Michael, zdradził Joannę w momencie, gdy przekroczył próg drzwi pokoju Laury - wtedy bowiem przegrał walkę między sobą i swoim małym przyjacielem ;-)
Gdy dochodzi do zdrady, to sfera mentalna i uczuciowa jest równie ważna, jak i ciało fizyczne, bo kiedy uczucia gasną lub są kierowane na inną osobę, to finał jest zawsze taki sam, czyli rozpad związku/małżeństwa. Obraz Joanny w ostatnich scenach mówił tylko jedno: serce oddałam innemu i nie usłyszysz już ode mnie "I love you too" ;-)
Uważam, że ich związek nie przetrwałby w rzeczywistości, w końcu by się rozpadł. Zdrada to taki zwiastun nieuniknionego, pierwszy trudny, ale i upragniony krok. Jak to mawiają: nic się nie dzieje bez przyczyny.
Oj tam psychicznie - fizycznie. On też zdradził psychicznie - bo gadał z tamtą babą o swoich intymnych sprawach. Myślę, że Joanna w ostatniej chwili wybrała swojego męża - wycofała się przed seksem, umiała powiedzieć: nie, robiła wszystko, żeby nie zdradzić męża. Natomiast on robił wszystko, żeby zdradzić Joanne i potem wielce zaskoczony, że jednak do tego doszło. Faceci niestety myślą f . . . .
zgadzam się, nad fizycznością mamy kontrolę, ona nad tym zapanowała, więc go nie zdradziła, on nie. A to że sercem jest z Alexem to już inna sprawa, serce nie sługa jak to mówią:)
bardzo duże uproszczenie,tak sobie teraz pomyślałem,że dla niej priorytetem zadowolenia była sama bliskość,namiętne pocałunki,wspominanie,leżenie w jego ramionach a fizyczność grała drugorzędna rolę tak więc za wszelką cenę do niej nie dążyła,mogła w tej sferze odpuścić a u niego jak zresztą u większości facetów było odwrotnie,właśnie faceci mogą "zdradzić"fizycznie zaś psychikę na chwilę odstawić na boczny tor a po całym incydencie po chwili mogą wrócić do swojej stałej partnerki jak gdyby nic tak więc oceniam ich zdradę po równo.
Taka dygresja do waszych postów: psychicznie- wolę wierzyć, że źródłem miłości nie jest psychika i kilka hormonów z przysadki... Wracając do tematu: Interesująca jest postać Laury, która również miała doświadczenia ze zdradą, które - jak mówi, okazały się dla niej bardzo bolesne. Tym bardziej dziwi jej postawa - kuszenie, brak wczucia się w sytuacje Michaela i zachowanie po: "like nothing happened".