Film jest bardzo nudny. Sam początek ciekawy, ale potem okazuje się, że fabuły jest tyle co kot napłakał, a znaczna część filmu stanowi śpiew i muzyka. Wiem, że to kategoria "melodramat", no ale jednak muzyka powinna być tłem do fabuły, podbijać emocje z pierwszego planu. Tutaj było tak nijako, bez dźwięku ten film nie ma żadnej wartości. Jak się szuka tylko takich wrażeń, już chyba lepiej iść do opery albo puścić sobie kawałek ze Spotify?