Czy ktoś mi to może wytłumaczyć? Mam wrażenie, że to panna bez pokory z pretensjami do całego świata, zamiast docenić szalejącego za nią faceta, szukającego jej po Europie, woli rzucić nowo nagraną płytą w krzaki i wrócić do ciemnogrodu by zrobić sobie dzieciaka z gościem wielbiącym Stalina? Serio? Czy o taką postać chodziło Pawlikowskiemu, czy ja czegoś nie zrozumiałam?
Naprawdę nie zauważyłaś, dlaczego Zula wyszła za tego aparatczyka? Przecież zrobiła to, żeby ratować ukochanego.
Ratować ukochanego tylko po to, żeby wspólnie się zabić? Nie łatwiej byłoby już w więzieniu złożyć sobie przysięgę i tam wspólnie iść na śmierć? Jaki sens miało sypianie i męczenie się u boku mężczyzny, który ją odrzuca tylko po to, by przeczekać aż ukochany wyjdzie z więzienia i dopiero wtedy zabicie się? Absurdalne to jest dla mnie niesamowicie.
Dobre pytanie. Nie mam zadawalajacej, w sensie logicznej, odpowiedzi.
Nie na w filmie sugestii, że postanowili popełnić samobójstwo jeszcze podczas uwięzienia Wiktora. Właściwie widz jest zaskakiwany tą decyzją i nie poznajemy momentu, w którym zostaje podjęta. Skoro tak, pozostaje kwestią otwartą, kiedy zapadła.
Tak, niby mogliby w więzieniu, choć pigułki, które zażyli działały dość wolno i odratowali by ich.
Może decyzją o samobójstwie wykluła się już po uwolnieniu Wiktora, ale to znowu tylko dywagacja.
Zaskoczył mnie właśnie ten koniec, był taki bezsensowny dla mnie, tyle się męczyć, żeby móc być razem, tylko po to by jak najszybciej to skończyć?
Z tym, że pewnie wolno działały to fakt, ale gdyby po przysiędze złapali się za ręce i próbowali uciec pewnie by ich po prostu zastrzelono. Teoretycznie efekt ten sam, a uniknęliby niepotrzebnego upokorzenia Zuli w związku z Kaczmarkiem.
I jeszcze Zula mówiąca, że teraz jest jego na zawsze. Już pomijając kwestię tego jak bardzo wierząca była i jak bardzo wierzyła w ideę życia wiecznego - to po prostu brzmi beznadziejnie w tych okolicznościach. "Dopóki śmierć nas nie rozłączy" - no to posiedźmy na ławce, mamy jakąś godzinkę.
"tyle się męczyć, żeby móc być razem" - nie zauważyłeś, że oni nie potrafili być razem? Zwłaszcza ona... I nie potrafili bez siebie żyć - tym razem już oboje. Tak, Zula nie wiedziała o co jej w życiu chodzi, czego chce, a czego nie chce - szukała przez te wszystkie lata i chyba wreszcie na koniec zrozumiała - stąd ta decyzja o samobójstwie. A Wiktor? On kochał ją zawsze. Mocno, gorąco - ale nie umiał żyć z nią, bo ona tego nie umiała. I nie potrafił żyć w Polsce, a ona chyba nie potrafiła poza Polską.
Mam wrażenie, że to nie jest film, w którym fabuła jest najważniejsza. Najważniejsze są emocje, walka wewnętrzna, niepokój, nawet ta chimeryczność Zuli. I chyba o to Pawlikowskiemu chodziło - przynajmniej ja tak to odczytałam.
bardzo ładnie napisane. Niewątpliwie chodziło mu o to, co stworzył. Jednak w moim odczuciu te postaci , zwłaszcza Zula są bardzo chaotycznie stworzone. Mam wręcz wrażenie, ze Zula została wykreowana dokładnie w ten sposób, jak niektórzy mężczyźni widza kobiety. Duże braki w postaci, brak kobiecości, ciepła, a mozna to było spokojnei połączyć. Jedynie wyrazistość Joanny Kulig ratuje Zule.
Zbyt dosłownie traktujecie te zakończenie. Ja polecam wziąć je jako metaforę, a nie dalszy ciąg wydarzeń który nastąpił.
Najgorsza scena jak Zula dostaje w twarz i stwierdza, że jej się to podoba. Jak można w 2018 r. utrwalać takie stereotypy, że jak kobieta nie dostanie po pysku, to jest niezadowolona?
W tej kwestii moje zdanie jeet takie, ze w 2018 R jest wlasnie wiecej kobiet, ktore to lubią;) wlasnie dlatego , ze sa bardziej dojrzałe seksualnie i jesli lubią, to nie dlatego, ze akceptują, ale dlatego, ze je to podnieca. ale co ja tak wiem, nie mam statystyk;)
Nie dlatego, że są dojrzałe seksualnie, tylko dlatego, że więcej jest z problemami psychicznymi, z rozbitych rodzin, gdzie często doświadczały agresji. Zresztą Zula też była z patologicznej rodziny. Jak ktoś ją w młodości często gęsto lał, to w wieku dojrzałym nie potrafi funkcjonować na innych zasadach... Tak to często jest... Aczkolwiek, znowu, proszę mnie nie zrozumieć, z pewnością występują również kobiety z dobrych domów i wyższych klas społecznych o silnych skłonnościach masochistycznych. Chodzi o to, że skłonności te często mają jakieś tam podłoże. Poza tym bicie po twarzy nie jest li tylko prostym zadawaniem bólu, lecz niesie także z sobą pewną dawkę upokorzenia.
No właśnie, w tym filmie bzdura goni bzdurę. Ładne zdjęcia go nie uratują. To jak u Tarra trochę - przerost formy nad treścią. Ale u Tarra wszystko jest niedopowiedziane i płynne, więc tak może zostać, a tutaj niby są dialogi, ale całkiem martwe. Jedyne dobre momenty, to kiedy z Zuli wychodzi wieśniaczka:)
Zauwazylam, ale nie rozumiem- chodzi O to, ze gdyby nie pewne jej wcześniejsze decyzje, nie musiałoby do tego dojść. Dlatego uwazam, ze Pawlikowski mogl Żuli dac wiecej rozumu;)