Film od początku oglądania mnie wciągnął, zdjęcia oczarowały, muzyka była naprawdę niezła, gra aktorska również na poziomie... Zdawałoby się - świetny film, ale brakło mu jednej istotnej cechy - puenty.
Obejrzałem zmaganie człowieka z dziczą, z przeciwnościami losu, ze śmiercią najbliższych, ale na koniec tak naprawdę nic z tego nie wynikło. Niby pozostawiono ciekawe otwarte zakończenie - nie pokazano jak główny bohater zaczął wieść dalsze życie, ale w tym filmie zabrakło również głębszego przekazu, który pozwoliłby widzowi ocenić, lub domyślić się, co będzie dalej. W rezultacie, gdy opuszczałem seans, odniosłem wrażenie że przyszedłem do kina po to, żeby po prostu obejrzeć cierpiętnicze zmagania głównego bohatera - zupełnie jakbym miał mieć jakieś sadystyczne zamiłowania.
Są filmy, w których widz doświadcza podobnych przeżyć, ale które mają w sobie głębszy sens, które pozwalają mu bardziej wczuć się w przedstawioną historię. Gdy obejrzałem na przykład film "Jeniec: Tak daleko jak nogi poniosą", czułem się zupełnie inaczej niż po obejrzeniu tego filmu - wypełniała mnie nadzieja, niepokój, smutek... Zjawa nie skłoniła mnie do żadnych głębszych refleksji, poza krzywieniem się na widok bardziej drastycznych scen. Mimo tego, pod kątem realizacyjnym była niemal doskonała, dlatego dałem 7/10. Gdyby nie jakość realizacji, to byłbym zmuszony dać znacznie niższą ocenę. Raczej nie poleciłbym tego filmu znajomym.