Wróciłam z kina i mam mieszane uczucia... Z jednej strony film świetnie nakręcony, fantastyczne widoki i piękne zdjęcia oddające piękno w swojej krasie, a zarazem ponurość tajemniczej i dzikiej "dżungli". Rola Dicaprio bez dwóch zdań zasługuje na Oscara, zresztą nie po raz pierwszy (Co gryzie Gilberta Grape'a, Krwawy Diament). Przeżycie bólu, rozczarowania, gniew, brudny, tarzający się w błocie i przede wszystkim oddanie wszystkich emocji, który oddaje widzowi - zasługują na najcenniejszą nagrodę. Z drugiej strony medalu Zjawa troszkę przedłużał się w czasie. 150 minut to trochę za dużo na wizytę w dzikim lesie, rzece, zmagania z żywiołami, cierpieniem. Pół godziny mniej skróciło by mozolne rozkręcanie filmu no i Leo, który w mgnieniu oka wyzdrowiał... Tak czy owak zostawiam 7, bo Zjawa porusza sprzeczne emocje i przez to długo pozostaje w pamięci.
Zgadzam się z Tobą prawie we wszystkim. Mi się jeszcze muzyka bardzo podobała. A jeśli chodzi o Leo to mam mieszane uczucia bo z jednej strony on w tym filmie głównie tarzał się w błocie i jęczał... ale z drugiej strony i tak sądzę, że zasłużył na tego Oscara jak i Złotego Globa, bo nie każdy potrafił by to tak wiarygodnie zagrać i tak oddać emocji.