Niestety muszę to powiedzieć ale nie rozumiem zachwytu nad „ Zjawą” . Należy się bo co? Bo w tym roku panuje jakaś głośno niewypowiedziana umowa, że Leo w końcu musi tego Oscara dostać, choćby zagrał w 5- minutowej scenie , mówiąc tylko „hello”? Bo film nakręcił Inarritu, a to przecież reżyser wyższych lotów, więc film z założenia musi być świetny? Bo posypały się nominacje do Oscarów , a przecież to wyznacznik najlepszego kina? Bo aktorzy do roli się poświęcili , a zdjęcia są totalnie niesztampowe? Odpowiadając ,
- Leo nie zagrał roli życia. Byłam wściekła, że nie dostał Oscara za wcześniejsze nominacje, a po „Wilku z Wall Street „ uwierzyłam nawet, w historyjkę , że gdyby Leo był nominowany do 4 Oscarów w danym roku , to i tak nagrodę dostałby ten 5 , który zagrałby jego samego w filmie biograficznym. Coś tam było na rzeczy, co nie wiemy. Jednak w tym roku nagroda należy mu się tak samo, jak w tamtym roku Matthew McConaughey czyli wcale. McConaughey dostał ją tylko dlatego, że schudł, zmienił akcent na bełkoczący i grał , jakże łapiącą za serce , postać chorego na HIV. Czy był to majstersztyk? Absolutnie. Za to Leo w Wilku zagrał mistrzowsko , no ale coż, obszedł się smakiem. Tutaj poszedł po sprawdzony przepis: zdziadział, pozwolił się oszpecić ( ale w granicach rozsądku bo prawdziwemu Glassowi grizzly ściągnął skalp ) , poświęcił się bo jako wegetarianin jadł surowe mięso ( tylko po co? Nie mógł tego zamarkować? Chodziło o obrzydzenie? Ludzie gór , w dodatku umierający z głodu raczej obrzydzenia nie czuli, tylko jedli to co napotkali) , podszkolił pełzanie, nad którym zacząl już pracować w Wilku, nauczył się mamrotać bo to również w modzie i dawaj……….Oczywiście zagrał dobrze ale czy wybitnie?
- Inarritu też nie zapewnia 100% skuteczności. Bardzo lubię jego filmy i większość oglądałam po kilka razy i gdybym miała tylko czas sięgnęłabym po nie znowu. „ Zjawę” obejrzałam raz i odstawiam ja na półkę z napisem ZALICZONE. Film o niczym , który ciągnie się nieskończenie bo to jest następna zasada artyzmu- mów długo, nawet jakbyś bredził w kółko to samo. Film o niczym byłby lepszy , gdyby z 2,5 h skrócić go do 1,5 h. Dla większej ilości ludzi byłby wtedy bardziej zjadliwy. Nie napiszę , że na nim zasypiałam , nie , ale był zdecydowanie za bardzo rozciągnięty. Piękne zdjęcia . Niektóre sceny mega ( pierwsza scena walki z Reed, tatalnie naturalistyczna, nieprzerysowana, walka z niedźwiedziem czy mocna scena z wypatroszonym koniem) . Mrok, dzikość, siła przyrody pokazana pięknie ale poza tym NIC , ani fabuły, ani realizmu. Podkręcił na maksa niektóre zdarzenia, a że robił to pod przykrywką artyzmu, nie wydaje się naciągane i kiczowate. Tylko że to takie troszkę zabili się i uciekł. Filmowy Glass ledwo żywy, niedojedzony, na skraju wycieńczenia, niemogący się ruszać żeby się rozgrzać nie zamarza, nie dostaje hipotermii płynąc w lodowatej rzece w pełnym odzieniu, nie łamie się nawet spadając z urwiska czy bedąc rzucany w nurt rzeki i wodospady. Mało tego z rzeki wychodzi o własnych silach, a przed wpadnięciem nawet stanąc nie mógł- cud! Tak, tak napiszecie zaraz , że to na faktach ale mimo wszystko fakty są ciut inne . Prawdziwy Glass przebył 300 km czołgając się i walcząc o życie ale wyruszył we wrześniu ( nie było jeszcze mrozów itp.) , nie wpadł do rzeki , tylko przepłynął jaj na tratwie, po czym od razu trafił w ręce Indian , którzy pomogli mu dojść do siebie , w dodatku z racji tego , że nie było śniegu miał łatwiejszy dostęp do jedzenie. Stoczył ogromny bój o życie ale nie aż tak nierzeczywisty jak Leo.
- Oscary już od dawna nie są wyznacznikiem dobrego kina, są sztampowe i politycznie poprawne. Jedyne odstępstwo to nagrody dla filmów nie anglojęzycznych , tam rzeczywiście trafiają w punkt. Dlatego to, że film dostał kilka nominacji nic dla mnie nie znaczy. Dobrze , należą się za zdjęcia, muzykę bo to było mistrzostwo.
Zaraz posypią się gromy, że nie rozumiem wielkiego kina, artyzmu, że umniejszam Mistrzom. Mistrzowie też się mylą , też mają lepsze i gorsze dzieła. Nie silę się na zrozumienie drugiego dna bo jego tutaj zwyczajnie nie było i niech to dotrze w końcu do tych wszystkich przeintelektualizowanych jednostek, które próbują wmówić , ze film powinien nas odmienić duchowo , wewnętrznie…. To był film o niczym z pieknymi zdjęciami , realnym obrazem ludzi żyjących w tamtych czasach , z brutalnością przyrody i zwierzęcą naturą ludzką w tle. Czy odkrywczy, nic a nic. Czy mistrzowsko zagrany? Dobrze zagrany ale rolami życia bym tego nie nazwała. Czy pozostanie w mojej pamięci ? Tak może 2 sceny , o których wspomniałam wcześniej ale to na tyle. Nie porwał , nie sprawił, że chciałam jeszcze, a w dodatku do szpiku kości sztampowe zakończenie upewniło mnie w swojej opinii. Życie akurat napisało znacznie lepszy koniec tej historii i szkoda, że Inarritu postanowił to akurat zmienić, no ale Bóg i ukaranie za grzechy musiało się gdzieś pojawić . Ameryka w końcu.
Etam zachwyt. Niby dużo nominacji, ale skończy się maksymalnie na dwóch nagrodach, zresztą w pełni zasłużonych: Leo i Lubetzki za zdjęcia. Większość nominacji za efekty, montaż, dźwięk usprawiedliwione. Pod względem technicznym jest to film doskonały. Ocena na filmwebie średnia, podobnie większość recenzji i komentarzy.
Odnośnie oceny DiCaprio i jego ewentualnego Oscara, zadaj sobie pytanie, czy dało się wykrzesać z tej roli więcej i przede wszystkim czy postać Hugh Glassa była jakaś nad wyraz ciekawa/wielowymiarowa. Moim zdaniem nie, łatwiej pokazać swoje umiejętności w roli czarnego charakteru lub takiej jaką miał Redmayne niż w tak niezłożonej postaci jak "Glass". Drugim pytaniem jakie należy sobie zadać, to nie czy to najlepsza rola DiCaprio i czy powinien dostać za nią Oscara, tylko czy jest ona najlepsza z piątki wyróżnionych. Moim zdaniem, w tym roku nie było na tyle mocnych kreacji, żeby wskazać że któryś z nominowanych był lepszy, ale to moja subiektywna ocena rzecz jasna.
I takie pytanko na koniec, może nie znam dokładnie losów Glassa, choć coś tam czytałem; uważasz że zakończenie tej historii, czyli zrezygnowanie z zabicia Fitzgeralda na skutek jego przystąpienia do armii [gdzie chroniło go prawo federalne], na prawdę jest tym, co chciałabyś zobaczyć na ekranie i byłoby to lepsze niż rozwiązanie Inarritu ;) ?
Nie zachwyciłam się "Zjawą" tak bardzo jak chciałam ale potrafię docenić ten film. Jego stroną realizacyjną, muzyką (nie wiem czemu wielu osobom się nie podobała), aktorstwem (szczególnie drugoplanowym) w końcu nawet rolą DiCaprio. To nie jest film z niesamowicie oryginalną historią i z zaskakującym zakończeniem na miarę, no nie wiem... "Siedem" (pierwszy lepszy przykład). To jest film dla oka i emocji. Nie rozumiem ludzi którzy czytając opis i widząc trailer oraz mając pojęcie o faktach na których był oparty wyobrażali sobie coś innego. Dla mnie to 8, bardziej w kierunku 7,5 ale wciąż bardzo mocne 7,5. Podpinam się natomiast pod wypowiedź bartekcz92 odnośnie roli Leo. A i osobiście po "Wilku..." nie pamiętam nic, tutaj jednak utkwiły mi w głowie emocje, którymi ten bełkoczący, poraniony Leo grał przez cały film. Moim zdaniem grał nimi na naprawdę wysokim poziomie. Nie każdy aktor poradzi sobie grając tylko ciałem, bez głosu.