W tym wątku zapraszam wszystkich, którzy czytali powieść Dołęgi-Mostowicza do wypisywania różnic. Oczywiście nie świadczą one o tym, że film jest zły. Zwłaszcza, że nawet kultowa ekranizacja Hoffmana nie była w 100% wierna książce. Ot, chociażby taki przykład: w powieści Dobraniecki ujawnia tożsamość Wilczura dopiero na cmentarzu, a nie w sądzie. Pominięto też wątek żony Wilczura po tym jak uciekła z córką, który w książce był dość dokładnie opisany. Film z 1937 roku też zawiera wiele różnic. Traktuję ten temat bardziej jako rodzaj ciekawostki dla tych którzy książki nie czytali, a nie zarzut w kierunku filmu. Powieść przeczytałem jakoś na początku tego roku różnych szczegółów nie pamiętam, więc by się upewnić przewertowałem książkę w poszukiwaniu interesujących mnie fragmentów.
- Klinika należała do Wilczura. Nie było żadnego "starego", ani zarządu z którym Wilczur musiałby się spierać. Faktycznie, było wspomniane, że w klinice Wilczura zawsze kilka miejsc było zarezerwowanych dla najbiedniejszych po tym jak jego córeczka wyzdrowiała ze szkarlatyny. Wilczur na początku książki był swoistą gwiazdą w swoim zawodzie. Był kimś w rodzaju doktora Burskiego z "Na dobre i na złe".
- Wypadku w którym konie potrącają chłopca też nie było, choć rozumiem, że trzeba było pokazać przykład pacjenta, którego nie stać na leczenie w klinice, a któremu Wilczur pomaga.
- Wilczur był przekonany o tym, że jego żona go kocha. Odnosił jedynie wrażenie, iż odnosi się ona do niego z jakąś czcią, nie jest naturalna w jego obecności. Dlatego tym większym szokiem było dla niego gdy odeszła wraz z córką. Nic nie wskazywało na to, że jest nieszczęśliwa.
- Na początku zastanawiał mnie Sobór Aleksandra Newskiego, który widoczny jest w tle jednej ze scen. Zawsze wyobrażałem sobie, że akcja "Znachora" ma miejsce w latach 30., a Sobór został zburzony w 1926 roku. No, ale od początku powieści do właściwej akcji w Radoliszkach mija kilkanaście lat w czasie których Wilczur tułał się po świecie, więc nie jest to błąd. W książce jest rozbieżność jeśli chodzi o to ile mija lat. W tej samej rozmowie z Prokopem raz Wilczur mówi, że 20 lat chodzi po świecie za pracą, a chwilę później, że 12 lat. Może autor w ten sposób chciał pokazać pewną dezorientację głównego bohatera.
- Sam napad na Wilczura wyglądał zupełnie inaczej. Wilczur łaził w odrętwieniu po mieście i spotkał pijaczka, z którym poszedł do knajpy na rogu Połanieckiej i Witebskiej. Swoją drogą ciekawy był monolog tego pijaczka. Mówił jak jakiś niespełniony filozof. Dopiero wtedy gdy Wilczur wychodził z którejś z kolei speluny po kilku dniach picia został napadnięty i wywieziony poza Warszawę. Dobraniecki naturalnie nie był świadkiem napaści na Wilczura. Nie był on w książce postacią pozytywną, zazdrościł kariery Wilczurowi i jego zaginięcie było mu na rękę, ale też nie był takim sukinsynem by mu nie pomóc jak widział, że katują kolegę z roboty. O ile u Hoffmana nieco postać Dobranieckiego wybielono względem książki, tak tutaj jest totalnym sku***synem.
- Książkowa Marysia wcale nie miała w planach pójścia na studia, ale rozumiem, że dzisiaj jest moda na "silne, niezależne kobiety". Jagna z nowych "Chłopów" pewnie też poszła na studia do ASP kiedy ją wygnali z Lipiec. W książce Marysia faktycznie marzyła o tym by zostać lekarką, ale z powodu śmierci matki nie zdała jeszcze egzaminu do szóstej klasy, więc miała jeszcze do skończenia gimnazjum.
- Marysia pracowała w sklepie u pani Szkopkowej, a nie w karczmie u Żyda. Wiąże się z tym fakt, iż rozmowy Czyńskiego z Marysią w sklepie były bardziej intymne co pokazała dobrze ekranizacja Hoffmana. Znowu w ekranizacji 1937 roku Marysia gra w kinie na pianinie.
- Nie było żadnego zakładu dotyczącego tego czy Czyński uwiedzie Marysię.
- Liczna rodzina młynarza złożona z siedmiu osób zostaje wymazana. W wersji Netflixa jest tylko młynarz i Zosia, która jest bodajże wdową po synu młynarza. W książce nie ma Zosi, jest Zonia - wdowa po średnim synu Prokopa. Rozumiem, że Zosia w nowej wersji jest jej odpowiednikiem. Oprócz niej jest Agata - żona Prokopa, Olga - córka Prokopa, też owdowiała, która ma własną córkę Natalkę, Wasylek - syn Prokopa i parobek Witalis. Żeby być uczciwym to u Hoffmana nie ma Natalki, jednak reszta rodziny jest.
- Zresztą ich dom, jak i kilka innych wnętrz w filmie też wydają się zanadto bogate i jeszcze prąd mają. Młynarze czy kowale byli bogaczami względem innych mieszkańców wsi, ale chyba nie aż tak. W książce chata Prokopa opisana była na dużo prostszą.
- Skoro nie ma rodziny Prokopa Mielnika to i Wilczur nie może uleczyć syna młynarza Wasylka, któremu lekarz źle poskładał nogi. Zastąpiono to wypadkiem przy wycince w lesie. Oczywiście postępowa Marysia musiała wtrącić swoje trzy grosze: "Znachorstwo jest zakazane". Naturalnie nie było tego w książce. Był co prawda przygnieciony przez drzewo, ale on miał złamane żebra, a nie nogi.
- Marysia idąca do Czyńskich po tym jak Michała przygniotło drzewo w tartaku i nawijająca po francusku. Ech... W książce Marysia opisana jest jako miła, sympatyczna, skromna dziewczyna. Tutejsza Marysia jest jej przeciwieństwem. To prawda, że w książce Marysia umiała mówić po francusku, a przynajmniej czytała francuskie wiersze, które rozumiał też Kosiba co zastanowiło Marysię. Później Leszek też egzaminował Kosibę używając trudnych słów. Tożsamość Kosiby staje się dla Marysi i Leszka swoistą zagadką.
- O ortodoksyjnym Żydzie bawiącym się w swata nawet nie piszę...
- Oczywiście o "seksach" Antoniego z Zośką oraz Marysi z Czyńskim nie piszę, bo ich nie było. Zonia podkochiwała się Kosibie, ale on nie był zainteresowany.
- Totalnie położono chronologię. Wilczur po amnezji już jako Antoni Kosiba najpierw ratuje Marysię i Czyńskiego po wypadku, a dopiero później widać efekt operacji nóg u Michała. W książce, jak i ekranizacji Hoffmana było odwrotnie. To właśnie uleczenie Wasylka sprawiło, iż Kosiba zrobił zawrotną "karierę" jako znachor co zwróciło uwagę zazdrosnego lekarza Pawlickiego. W filmie Netflixa ni z tego, ni z owego do znachora stoją kolejki. Później przeprowadza operację nóg, ratuje Marysię i dopiero po tym widzimy, że Michał staje na nogi.
- W książce Kosibę i Marysię łączy jakaś więź, choć oboje nie do końca to rozumieją. Chodzą na spacery, Antoni pomaga jej finansowo i całkiem dużo czasu spędzają ze sobą o co jest zazdrosna Zonia. Kosiba na długo przed wypadkiem traktuje ją jak córkę, a ona sama mówi do niego stryjciu. Tymczasem tutaj jedyne z czego Wilczur poznał Marysię to jej tyrady. Dopiero po wypadku bardziej się z nią zżywa.
- Stąd też i większa motywacja przy kradzieży narzędzi przy którym nie musiała wyręczać go Zosia jak tutaj. Oczywiście przy operacji też nie asystowała.
- Jeśli chodzi o Zenka to w filmie ostatnią sceną w której go widzimy jest ta w której grzebie przy motocyklu. W książce zastawia drogę kamieniami, ale ostatecznie to on też wzywa pomoc.
- Kiedy lekarz Pawlicki przychodzi wraz z policjantem do Kosiby by odzyskać narzędzia to ten mu je daje. W najnowszej adaptacji Zosia musi wygłosić tyradę po raz kolejny pokazując przykład kobiecej siły.
- Wyprawy pociągiem Wilczura do Dobranieckiego w książce nie było. Po raz pierwszy po zaginięciu Dobraniecki zobaczył Wilczura dopiero w sądzie. W sumie nie wiadomo po co on pojechał po niego. Dobraniecki zdjął opatrunek, przemył wodą i Marysia odzyskała przytomność. :D
- Tak samo jak nie było przeprowadzki Marysi do Warszawy. W sumie to jak ją Czyński odnalazł? Po metce na pianinie? Gdy go o to zapytała to albo powiedział coś po francusku, albo coś niewyraźnie.
- W książce Kosiba zostaje skazany za kradzież narzędzi Pawlickiego. W nowym filmie Zosia zastraszyła Pawlickiego tak skutecznie, że ani narzędzi nie odzyskał, ani nie wniósł oskarżenia. Wilczur sam oddaje się w ręce policji i jeszcze nalega na to by go aresztować. Dopiero tutaj oddaje narzędzia.
- W książce hrabina Czyńska ani nie próbowała przekupić Marysi, ani jej szantażować. W powieści Marysia i Czyńska po raz pierwszy spotykają się tuż po tym gdy Leszek dowiaduje się, że Marysia żyje, a oni odnajdują jego list pożegnalny po czym jadą pośpiesznie do młyna by syn im przebaczył.
- Samo ujawnienie tożsamości Wilczura przez córkę tylko na podstawie tego, że potrafi przeprowadzać operacje mózgu też mocno naciągane.
- Dobraniecki dowalił do pieca na koniec. Nie dość, że nie ujawnił tożsamości Wilczura jak w książce (w sądzie się wahał, powiedział o tym dopiero na cmentarzu, choć już post factum, bo Wilczur przypomniał sobie wszystko gdy spojrzał na grób matki Marysi) czy u Hoffmana (jak pisałem w filmie z 1981 r. Dobraniecki nie jest tak negatywną postacią) to jeszcze chciał go wziąć pod swoją "opiekę" i leczyć elektrowstrząsami, a najchętniej zrobiłby mu lobotomię. :D
- Happy endzik fajny, ale też nie ma nic wspólnego z książką. Powieść kończy się właśnie sceną na cmentarzu. No i twórcy najnowszej adaptacji nie pokazali co się stało z największym sukinsynem filmu - Dobranieckim.
Na koniec jeszcze napiszę coś o samym filmie. Jak dla mnie może być, całkiem dobrze się go ogląda, jest ładnie nakręcony, ale 1 listopada znowu usłyszę: "Wysoki sądzie to jest profesor Rafał Wilczur" z ust Fronczewskiego.
Lichota w głównej roli wypadł bardzo dobrze, tak samo jak Szymańczyk w roli Zosi. Totalnie nie przypadł mi do gustu młody Czyński. Taki współczesny loczek. Gdzie mu tam do młodego Stockingera. Zresztą w roli Marysi też bardziej podobała mi się Anna Dymna. Dużo bardziej subtelna, zresztą jak i cały film Hoffmana z porównaniu z wersją Netflixa. Marysia w tym filmie jest po prostu irytująca z tym swoim feminizmem. Wszędzie jej pełno z tekstami typu: "znachorstwo jest zakazane", "to nienaukowe", "pójdzie pan za to do więzienia", "dzwonię po policję!". Czekałem tylko aż powie: "Proszę okazać swój paszport covidowy!". Miałem wrażenie, że scenariusz był pisany specjalnie po to by Marysia miała jak najwięcej okazji by zabłysnąć, a nie by po prostu opowiedzieć dobrą historię.
Jeśli ktoś wychwycił jakieś różnice albo coś napisałem błędnie to zapraszam do dyskusji.
Leszek chciał popełnić samobójstwo z rozpaczy po śmierci Marysi. Ojciec z nim nie rozmawiał przez telefon i żadnego listu Marysi mu nie czytał. Leszek po powrocie ze Szwajcarii przypadkowym przypadkiem dowiaduje się, że jego ukochana żyje.