"Znikniecie" to holenderska produkcja z 1998 roku (pozniej powstal niestety amerykanski remake).
Rex wraz z dziewczyna podrozuje samochodem z Amsterdamu do Francji.
Na stacji benzynowej przyjaciolka idzie kupic zimne napoje i... juz nie wraca. Nie wiadomo co sie stalo, mezczyzna jest coraz bardziej zaniepokojony jej zniknieciem. Potem ogladamy perypetie pewnego Francuza, na pierwszy rzut oka wzorowego ojca szczesliwej rodziny. Domyslamy sie, ze on stoi za 'zniknieciem' - tylko po co i... dlaczego (chwilami przypominalo mi to "Oldboya").
Mijaja trzy lata, Rex wciaz obsesyjnie stara sie rozwiazac zagadke zaginiecia.
Przerazajacy final tego trzymajacego w napieciu thrillera przerasta wszelkie oczekiwania!
Kolejny przyklad, ze w kinie najwazniejszy jest POMYSL! Majac oryginalny scenariusz, nawet z malym budzetem mozna stworzyc arcydzielo. I to jest wlasnie piekne.