Jeżeli scenarzystka pisze scenariusz o sobie, to można spodziewać się wybielenia siebie i tak się stało. Nie jest to autobiografia, ani prawdziwy dramat, poszła w kierunku banalizacji postaci jako wariatki, a pominęła kwestie rozwodowe, kłamstwa, zaniedbywanie dziecka i zdrady . Na szczęście Korzuchowska ratuje ten film.