Znak rozpoznawczy Finchera to zawsze była sensacyjna akcja z takim ambitniejszym naddatkiem - pesymistycznym spojrzeniem na naszą cywilizację (Siedem, Podziemny krąg czy Azyl). Tutaj mniej sensacji, została tylko diagnoza chorego świata: ten film przecież nie miałby sensu gdyby nie byl na faktach oparty! I nie mówie tylko o seryjnym mordercy, ale i całej tej otoczce: rozmowy na żywo w telewizji z psychologiem, te setki ludzi zgłaszających się jako Zodiaki, jednocześnie wszyscy Ci pozytywni bohaterowie: zapijający się, z sypiącymi się rodzinami. Przerażający świat.