Długo czekałem, aby w końcu zdobyć ostatni film twórcy "Se7en" oraz "Fight Club", Davida Finchera i nareszcie mi się udało. "Zodiak" opowiada historię jednej z najbardziej nierozwikłanych zagadek kryminalnych w dziejach USA. I robi to nadzwyczaj sprawnie. Pierwsza godzina filmu jest rewelacyjna. Atmosfera tajemniczej intrygi, świetnie nakręcone morderstwa, klimat potęgowany przez bardzo dobry soundtrack skompletowany przez utwory z lat 60-tych i 70-tych - ta część zasługuje na "dychę"! Kilka rewelacyjnych scen, jak chociażby ta, gdy Zodiak zabija taksówkarza lub rozmowa z psychoanalitykiem w telewizji. Warto również wspomnieć o świetnie odtworzonym San Francisco, Fincher jak mało kto potrafi zbudować rewelacyjnie mroczny klimat miasta. Niestety, w drugiej połowie filmu akcja zwalnia i skupia się bardziej na rozwiązaniu zagadki. I właśnie w tym momencie "Zodiak" traci trochę poziom. Fabuła już aż tak bardzo nie przykuwa do ekranu, do tego reżyser próbuje zbyt szczegółowo oddać śledztwo nad sprawą mordercy i czasami można się poczuć zmęczonym, a nawet pogubić się w tym wszystkim. Aczkolwiek i tak reżyser ciągle trzyma poziom. Jeśli chodzi o aktorstwo to jest bardzo dobrze. Najbardziej spodobała mi się rola Roberta Downeya Jr., który wcielił się w postać dziennikarza Avery'ego. Również bardzo dobre role stworzyli Jake Gyllenhaal oraz Mark Ruffalo. Z kwestii technicznych trzeba pochwalić świetne zdjęcia Harrisa Savidesa, zresztą który film Finchera nie trzymał poziomu pod tym kątem? ;) "Zodiak" to z pewnością dobry film, aczkolwiek zdecydowanie nie jest arcydziełem na miarę "Fight Club" (10/10) czy "Se7en" (9+/10). Do tego nie jest on dla wszystkich, zwykłego widza mocno znuży. Mam to szczęście, że jednak nie uważam się za zwykłego widza i daję 8/10 :P