Przed seansem z "Zodiac"iem nie mialem zbyt dobrego nastwienia - nie tak dawno pelen nadziei na dobre kino zasiadlem do Czarnej Dalii "Black Dahlia" by .... rozczarowac sie strasznie. Tym razem znowu swietny rezyser, znane nazwiska i .... calkowicie odmienne wrazenia ! Po nudnej i ciagnacej sie Dalii dane mi bylo zobaczyc kryminal w najlepszym wydaniu. Kilka dramatycznych watkow tylko poprawialo wizerunek filmu. Ale do rzeczy.
Fincherowi udalo sie w zgrabny sposob (pomimo 150 minut projekcji) pokazac wielowatkowa i ciagnaca sie latami historie. Oczywiscie to film dla analitycznych umyslow, który trzeba w dodatku sledzic nieprzerwanie, a nie wychodzic co 15 minut bo wlasnie skonczyl sie popcorn. Cale szczescie ze calosc dzieje sie chronologicznie bo inaczej mozna by sie zgubic. Historia jest arcyciekawa, poziom aktorstwa naprawde wysoki (Downey Jr nie musial grac staczajacego sie czlowieka - zagral po prostu siebie), swietne zdjecia i nieco "archaiczny" montaz ktory dodaje tylko smaku "Zodiacowi". Poza wciagajaca fabula, Fincher nie bylby soba gdyby nie zaserwowal widzom kilku "thrillerowatych" scen - nie znam osoby ktora nie miala gesiej skorki gdy Graysmith schodzil do piwnicy Boba Vaughna.
Polecam fanom naprawde dobrych kryminalow o dramatycznym zacieciu - historie Avery`ego czy Dave`a Toschi, dziejace sie niejako w tle, bylyby niezla kanwa do stworzenia osobnych filmow. Jedno jest pewne - Zodiak znokautowal Czarna Dalie. Fincher Vs De Palma 1:0