Szczególnie, kiedy się wie, że ta sprawa nigdy nie została wyjaśniona do końca. Dobrze poprowadzony dramat, choć nie unika dłużyzn. Szkoda, bo możnaby fabułę z palcem w nosie zamknąć w 2 godzinach, zamiast męczyć ludzi prawie 160 minut. Dla mnie aktorsko obronił się John Carroll Lynch, reszta jakaś drewniana i chaotyczna. Nawet Chloë Sevigny. Generalnie - to pierwszy film Finchera, do którego raczej więcej nie sięgnę.